Przejdź do głównej zawartości

Jak zepsuć treści?


Po tej książce-przewodniku obiecywałam sobie wiele. W końcu jej autorką jest Amy Thomas – amerykańska specjalistka od reklamy i aspirująca dziennikarka, wysłana wprost z Nowego Jorku do Paryża z misją pisania o paryskich modach. No i ten tytuł: Paryż mój słodki…. Może zbyt lukrowy, ale ani Amy Thomas, ani narratorka jej książki nawet  przez moment nie ukrywały, że są czekoladoholiczkami.

Pokazać Paryż z perspektywy nowojorskiej czekoladoholiczki, w dodatku specjalistki od reklamy i dziennikarki – to niezłe autorskie wyzwanie. To  naprawdę niezły pomysł promocyjno-marketingowy.

Spodziewałam się więc kawałka niezłej literacko-cukierniczo-turystycznej roboty albo też literacko-turystyczno-cukierniczej:).  Z reklamowym i dziennikarskim podtekstem.

A tymczasem dostałam dość chaotyczny pamiętnik, z całymi partiami aż wołającymi  czy to o rozwinięcie,  czy też o interwencję redaktora*. Zauważyłam też, co naprawdę nie było trudne, że pamiętnik ma fragmenty wyraźnie lepsze w partiach amerykańskich niż francuskich. Widać  Amy Thomas w Nowym Jorku czuła się naprawdę sobą i u siebie, co wyraźnie udzieliło się jej narratorce. A może właśnie to „czucie się sobą” i „u siebie" jest warunkiem tworzenia dobrych treści?

Wierzę w stare przysłowie „Nie ma tego złego, żeby na dobre nie wyszło”. Stąd też postanowiłam spojrzeć na Paryż…,  jak na projekt. Może nie taki do końca udany, ale taki, z którego można się wiele nauczyć. A przede wszystkim można nauczyć się tego, jak nie zepsuć pomysłu i realizacji  cukierniczo-turystycznego przewodnika o aspiracjach literackich. A może nawet każdego przewodnika i każdej narracji? (Ha, ha, ha ale mnie poniosło :))

11 przyczyn klęski w roli autora 

Brak myślenia o odbiorcy, pisanie dla siebie czy najbliższych przyjaciół wprowadzonych w meandry Twojej biografii, Twoje marzenia i lęki, smaki i „antysmaki”, styl mówienia
Wyłączasz z grona odbiorców czytelników spoza grona rodzinno-towarzyskiego.

Rozmycie roli narratora, roli gospodarza w stworzonej przez Ciebie przestrzeni  Twój odbiorca nie czuje się wtedy dobrze „zaopiekowany”: poinformowany, pilotowany, edukowany, zabawiany… Nie czuje się potrzebny.

Zatracanie się w szczegółach
Twój czytelnik czuje się przytłoczony, zagubiony, po prostu „nie ogarnia”.

Unikanie wyrazistych detali
Twój czytelnik nie pozna kolorytu lokalnego miejsc, o których mu opowiadasz. Nie osadzą mu się a pamięci jego kultowe krajobrazy, typy, smaki i smaczki.

Opisywanie tego, co można przedstawić: graficznie, dramatycznie, fotograficznie, filmowo
Usypiasz, usypiasz, usypiasz…

Chowanie się za frazami i słowami sprzedażowymi (jak z treści marketingowych), w miejscach w których proszą się jędrne opisy, barwne, plastyczne, aromatyczne, dźwięczne – po prostu zmysłowe.
Twój czytelnik może Ci przypisać brak autentyczności, kreatywności, entuzjazmu i nie wiadomo co jeszcze.

Używanie słów i zdań tasiemców
Zniechęcasz, bo utrudniasz, wikłasz, plątasz, gmatwasz…

Używanie słów i fraz skamielin, jak w przypadku Paryża…: wylewać żale, śmiać się do rozpuku, być przeszytym tęsknotą
Jesteś po prostu banalna/y.

Używanie słów i fraz snobów, w relacji z pobytu w Paryżu najlepiej wyłącznie francuskich, bez próby ich objaśnienia
Jesteś snobistyczny i hermetyczny jak … ( no właśnie, jak co?)

Nieużywanie humoru
Jesteś nudny i nie stwarzasz okazji, by się dzielić Twoimi treściami. Podobno niczym nie dzielimy się tak chętnie, jak dowcipami.

Nieużywanie ilustracji: rysunków, zdjęć, infografik, map
Jesteś po prostu staroświecki

*Ze względu na to, że nie czytałam oryginału nie do końca wiem jak podzielić klęskę treści pomiędzy autorkę a jej tłumaczkę.


Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.






Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Wokół biznesu w purpurze

  Od paru dni wraca do mnie myśl o purpurze: w brandingu, w marketingu, w reklamie. Jak zwykle, jest to myśl sprowokowana, tym razem pewnym przelotnym spotkaniem z firmą, która postawiła na „purpurową identyfikację”. Jak dla mnie jest to super pomysł, bo im jestem starsza tym bardziej uwodzi mnie purpura. (Może do tego koloru po prostu się dojrzewa?)  Na mieście jednak mówią, że z purpurą jest tak, że albo kochasz, albo nienawidzisz.  Myślę, że jest tak dlatego, że purpura to kolor łączący ekstrema: energię czerwieni i spokój niebieskości.  Źródło : https://pl.pinterest.com/pin/1407443629298597/ Purpura pulsuje, wibruje odcieniami. Nie bez kozery mówi się: „Purpura jest wszystkim, tylko nie zwykłym kolorem”.  Purpura opalizuje przy patrzeniu i w emocjonalnym oddziaływaniu: przyciąga i dystansuje, rozgrzewa i uspokaja, cieszy i smuci. Przystoi dumie i radości, i pokorze, i pokucie, i żałobie. Czy widział ktoś coś bardziej żałobnego niż purpurowe bratki? Nie jest ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...