Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2016

Być albo nie …

Witajcie moi Drodzy, dzisiaj podsyłam Wam krótką notkę z mojego ostatniego spotkania z tekstami. Na pewno wszyscy znacie Szekspirowe To be, or not to be … Czyli staropolskie … Bydlić albo  nie bydlić.  Jeśli myślicie, że poniosła mnie fantazja, wystarczy zajrzeć do książki Kiełbasa i sznurek … A tu profesor Bralczyk powiada: „…bo kiedyś bydlić znaczyło…>>być<<” . I dalej: „ Później >>bydlić<< znaczyło >>mieszkać<<. U Czechów do tej pory tak  jest ”. Albo wystarczy otworzyć  Słownik Staropolski. Mówi to samo, a dodatkowo, że bydlić to także: żyć, przebywać, postępować . A bydlenie to: byt, życie, mieszkanie, postępowanie , a bydło to po prostu mienie, majątek, żywot, stan.  Staropolszczyzna Was nie przekonuje? Wolicie potoczność? Albo miejską dzisiejszość? Proszę bardzo. Miejski słownik slangu i mowy potoczne j (on-line) mówi, że bydlić to uprawiać seks. Tak więc czy inaczej, wracamy do pytania: Być albo nie być? Jedno w czterech wydaniach

Jak tworzyć chwytliwe tytuły, slogany, memy?

„Z niczego nie ma nic”– mówił przed laty Janosch w swoim Cholonku ... Wtajemniczeni wiedzą, że ta Cholonkowa mądrość nie była tylko Cholonkowa. Że znano ją co najmniej od rzymskich czasów Lukrecjusza. Używano jej – adaptowano ją, modyfikowano i przekształcano – w zależności od potrzeb. Nie inaczej jest też w dzisiejszym świecie copywritingu – tu także użytkuje się stare porzekadła, przysłowia, złote myśli i złote tytuły – książek, filmów, piosenek . Adaptuje się je, przekształca, rozwija. Są one naprawdę niezłym źródłem inspiracji dla zawodowych copywriterów. Przykład z kariery pewnego sloganu Weźmy  wciąż modne w dietetycznych i gastronomicznych kręgach hasło: Jesteś tym, co jesz. (Choć, jak mówią na mieście, nie jest ono do końca prawdziwe!) Za ojca sloganu Jesteś tym, co jesz można uznać Anthelma Brillant-Savarina (zm. 1826). Wśród innych zaraźliwych aforyzmów zostawił i ten: Powiedz mi co jesz, a powiem ci, kim jesteś. Można też powoływać się na Ludwiga Andreasa von Feu

Nie zmieszane! Uwaga na szybolety

Jakiś czas temu pisałam o Bondowej recepcie: Wstrząśnięte, nie zmieszane (Martini). Tak nawiasem mówiąc, jest to gotowy slogan reklamowy. Dziś wracam do tego wpisu, bo znalazłam jego rozszerzenie i to u samego Jerzego Bralczyka, a dokładniej w jego rozmowie z Michałem Ogórkiem z książki … Kiełbasa i sznurek (2012). Swoją drogą też ciekawie oprawionej marketingowo: z tytułem nawiązującym do dziecięcej wyliczanki-rymowanki: Jurek, ogórek, kiełbasa i sznurek i rymowanym testimonialem Wojciecha Młynarskiego. Profesor Bralczyk zwrócił uwagę na coś, czego dotąd nie widziałam. Na paradoks, który bierze się  y z przekładu.  Z  wpisania w przekład jednego z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich cytatów filmowych  słów rozpoznawczych polszczyzny – owych „trz”, „ąś”, „ęt”, „sz”*. Bond mówił:wstrząśnięte, nie zmieszane. Wyobrażasz sobie Jamesa Bonda, który to mówi po polsku? To byłoby świetne, gdyby aktor grający Bonda reklamował jakieś coś i nagle „wstrząśnięte, nie zmieszane” – by p

Sobotnie pralinki

W nawiązaniu do idei opiekowania się treściami innych , moja dzisiejsza piąteczka. Najświeższa, ręcznie dobrana. 1. Dla wszystkich, którzy zastanawiają się, jak napisać dobrą stronę „O mnie”. Dobrą, czyli taką, która zachęci czytelników do współpracy z autorem strony czy bloga. A mowa tu o wpisie poradnikowym od Joanny Wyrczy-Bekier. Z zestawem przykładów, praktycznych porad i magicznych słów, o których … nie zawsze się pamięta, a o których pamiętają profesjonaliści. W tym jedna bardzo dobra rada, jak nie dać się obezwładnić blokadzie przy pisaniu o sobie. Szczegóły tutaj . 2. Dla wszystkich, którzy chcą sprawdzić czy ich pomysły na tytułowanie e-maili są skuteczne, czyli czy posiadają odpowiedni OR (z ang. open rate) – współczynnik otworzeń maila. Dla niewtajemniczonych przypomnienie: jest to wskaźnik, który określa w procentach ilość wyświetleń maila w stosunku do ilości subskrybentów. A przy okazji, jeżeli współczynnik otwarcia Twoich e-maili wynosi 25%, to możesz być z siebie

Jak tworzyć skuteczne hasła reklamowe?

Pisanie haseł reklamowych to zadanie, które wymaga odpowiedniej wiedzy rynkowej,  doświadczenia, ale też znajomości copywriterskich trików. Przynajmniej niektórych. Chwyty i triki umożliwiają szybkie i skuteczne działanie, niezależnie od różnych okoliczności i presji. Bywają wsparciem w czasie twórczej bezsilności. Na improwizację, tak jak w teatrze czy jazzie, czy gdziekolwiek indziej, mogą sobie pozwolić tylko prawdziwi zawodowcy... Triki i chwyty,  znane zawodowym copywriterom od niepamiętnych czasów,  a omawiane  od początku tego bloga,  rejestruję tutaj .  Dziś dorzucam do nich jeszcze jeden. Dość wymagający, ale skuteczny. Mój ulubiony. Powinni go polubić wszyscy, którzy lubią literaturę i popkulturę. Copywrititng i teksty kultury Z metody posilania się tekstami kultury korzystają całymi garściami autorzy haseł promocyjnych i reklamowych oraz specjaliści „od nazw”. Tak jak czerpią z bogactwa przysłów, porzekadeł, frazeologizmów, z metod tworzenia neologizmów czy tworze

Łomżing i inne, czyli copywriting i nowe słowa

Wiosna już trwa. Lato nadchodzi. Szybciej niż się wydaje. A myśl o maju i wakacjach, przypomniała mi o niedawnej modzie na polsko-angielskie hybrydy w rodzaju: smażing, plażing, balkoning (skakanie z hotelowego balkonu do basenu, a także z jednego balkonu na drugi) czy hiking (piesza wędrówka po górach lub innych pozamiejskich obszarach) albo braming (czyli prastare wystawanie w bramach). Do podobnych neologizmów należy buwing, czyli lans w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. Zasada tworzenia tych neologizmów jest prosta: do czynności przyjemnej, dodaje się końcówkę -ing i czynność staje się jeszcze przyjemniejsza. Łomżing i reszta Dziś już trudno dociec czy pierwsze były różne życiowe -ingi czy łomżing, który wymyślili copywriterzy, a który połączył w sobie nazwę Łomży i marki piwa. Ten neologizm połączono też z pewną historią. Pamiętacie? „Niecodzienne odkrycie. Pod Biskupinem archeolodzy odkopali niezwykły obiekt – kamienny leżak. Wszystko przemawia za tym, że natrafiono w

Weekendowo: kwietniowo

Już po połowie kwietnia. Wokół mnie kwitnie wszystko! A jeśli jeszcze nie kwitnie, to się pręży do słońca, zieleni, śpiewa…. Nie sposób tego nie archiwizować. Choć wszystko to  wydaje się tak zwyczajne, tak normalne… A jednak w pewnych warunkach, czy w pewnych okolicznościach, ten tryumf polskiej wiosny, zieleni i słońca nie jest oczywisty. Wystarczy tylko przedłużenie zimy albo geograficzne oddalenie, albo  brak siły, by wyruszyć w plener, by  nie móc się cieszyć  zwyczajnością wiosny…. Nie wypada  więc nic innego, jak cieszyć się zwyczajnością zwyczajnej kwietniowej wiosny w dniu 17 kwietnia 2016 roku. A oto przedmioty mojej dzisiejszej radości, najzwyczajniejsze pod słońcem. Pod polskim kwietniowym słońcem... Z polskiego frontu kwitnienia wiśni Naprawdę żałuję, że nie ma u nas czegoś na kształt japońskiego frontu kwitnienia wiśni (sakura-zensen), rodzaju narodowej mobilizacji do obserwowania kwitnących drzew wiśni – metafory ulotnej natury życia, ulotnej natury wiosny, ulo

Jak nazwać domenę: lekko, łatwo, wiarygodnie

Jeśli akurat zastanawiasz się, jak nazwać domenę swojego bloga, to jest to wpis dla Ciebie. Wpis o tym, jak być widzianym, pisanym i literowanym łatwo, przyjemnie, profesjonalnie. Co decyduje o trafności nazwy blogowej domeny? O trafności nazwy blogowej domeny ( i nie tylko blogowej ) decydują: wiarygodność, przylepność – łatwość zapamiętywania, komunikowania, literowania, spójność z tematem blogowania, przyjazność dla wyszukiwarek (przede wszystkim dla Google), w przypadku domen z drugiej ręki – dobra historia. Czym zatem kierować się w sztuce nazywania blogowej domeny, sztuce o określonych regułach i dość ograniczonym marginesie swobody. Ograniczonym, bo większość idealnych domen jest już zajęta! Zupełnie  tak samo, jak z ideałami w życiu poza blogiem. A oto  moja osobista lista kontrolna rzeczy ważnych przy nazywaniu blogowej domeny. Lista utworzona z doświadczeń własnych, przyjaciół, znajomych i autorów mądrych książek*. Lista kontrolna przy tworzeniu nazwy dome

Moc słów

O mocy słów myślę często. Pomimo, że „na mieście” się w nią powątpiewa. No może z wyjątkiem specjalistów od SEO. Generalnie jednak, mówi się „na mieście”, że słowa nic nie znaczą wobec siły przekazu jednego zdjęcia. Nawet, jeśli użyje się ich 1000. A jednak to w słowach można oddać całe bogactwo świata przedstawianego – z jego materialnością i zmysłowością – kolorami, zapachami, smakami, wrażeniami dotykowymi i dźwiękami, z odniesieniami do geografii, historii, tradycji, anegdot. A myślę sobie tak wertując książkę Marleny de Blasi: Tysiąc dni w Toskanii   (pol. Kraków 2009). Weźmy na przykład taki jej opis smakołyków z kwiatów cukinii: „Cudeńka smażone w gorącym oleju, piętrzą się na białym lnianym ręczniku. Żółta barwa kwiatów przebija przez złotawą i chrupiącą warstwę ciasta, cienką jak weneckie szkło”. No i niech mi ktoś powie, że słowa przedstawiają, obiecują i ostrzą apetyt mniej udanie niż zdjęcie… Teraz czas na Ciebie. Blogowanie to gra zespołowa.  * Zostaw kome

Czekoladowy kolaż na Dzień Czekolady

Oni: Czeko, czeko, czekolada. Kup pan żonie ślicznej, a będzie bardzo rada! On: Czeko-czeko-czeko-czekolada for you. Ona: A ja nie chcę czekolady. Chcę by miłość dał mi ktoś. On: Z chemicznego punktu widzenia czekolada to najbardziej perfekcyjny pokarm na świecie. Ona: Wszystko, czego mi potrzeba to miłość. Ale odrobina czekolady tu i tam nie zaszkodzi. Narrator, czyli ja:   Zrównoważony związek to czekolada w czterech dłoniach.   Czeko, czeko, czekolada,   Tu i tam,   Pa, smacznego życzę Wam! W kolażu wykorzystano fragmenty sloganów reklamowych, obiegowe cytaty i fragmenty popularnej piosenki Czekolada .                                                                 Kurtyna Teraz czas na Ciebie. Blogowanie to gra zespołowa.  * Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka. ** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom. ***Polub  Content i Marketing   na Facebooku.

Content marketing: co to, po co i dla kogo?

Content marketing nosi wiele imion. Angielskie i uniwersalne (content marketing), polskie –    kontent marketing, marketing treści, marketing przez treści i najbardziej przeze mnie lubiane i hołubione – treści od marki. Czasami nazywa się go bardzo indywidualnie – na przykład slow marketingiem. Content marketing nie tylko niejedno ma imię, ale też posługuje się wieloma nośnikami – od zwyczajnego tekstu począwszy – przez ilustracje, fotografie, infografiki i prezentacje – na filmie skończywszy. Content marketing posługuje się różnymi mediami: starym poczciwym drukiem i Internetem. Nie gardzi też spotkaniami na żywo. Żadnych działań, w których można opowiadać o marce, opisywać jej produkty, przywiązywać do niej, edukować, bawić, angażować, budować własną społeczność i jej lojalność się nie wypiera. A wśród formatów content marketingu wyróżnia się: autorskie opisy produktów i ich kategorii, artykuły z gatunku – wskazówki, porady, recepty, przypomnienia, artykuły z cyklu „krok