Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2020

Adwokatka w czerwonym płaszczu

Na Wirtualnej wciąż można przeczytać: „Sympatycy Andrzeja Dudy proszą   szefową jego kampanii w wyborach prezydenckich  Jolantę Turynowicz-Kieryłło, aby zmieniła czerwoną marynarkę, płaszcz i przestała się wyróżniać. Uważają, że w ten sposób kradnie uwagę należną kandydatowi”*.  Wspominam o tym, bo nie dalej niż wczoraj pisałam o sztuce kreowania wizerunku i emocji także przez garderobę,  w tym również  przez jej kolor. Wcale niebłahej sztuce. Zwłaszcza dziś, gdy sympatiami i antypatiami rządzą obrazy i obrazki. Zresztą nie tylko dziś i nie tylko w świecie komunikacji zapośredniczonej medialnie wpływa się na emocje i oceny innego przez pryzmat jego garderoby, dobrane do niej dodatki. Garderobą, jej kolorem i stylem od dawna grano „występując w roli" strony w sądzie. Przez garderobę manipulował swoim wizerunkiem na przykład Dal Fabbro, kontrowersyjny krytyk muzyczny, któremu wytoczyła proces Maria Callas – za druzgocącą recenzję. Gdy  miał zabrać głos jego adwokat, przysze

Dredy Olgi Tokarczuk a wąsik wieszcza Słowackiego

  Zastanawialiście się kiedyś nad marketingowymi mocami ukrytymi w wyglądzie pisarza? Nie żartuję, pytam całkiem serio, bo wychodzi mi na to, że wygląd pisarza   wiele ułatwia na literackim rynku. Mam nawet nieodparte wrażenie, że w czasach, gdy reżyserami karier pisarskich są media i szczytem masowych marzeń jest widoczność,  wyrazisty wygląd pisarza (wwp) to podstawa jego medialnej persony. A jak wiadomo – wszystko zaczyna się od medialnej persony, od niej prowadzą ścieżki do samego pisarza i jego światów przedstawionych. I jakby nie patrzyć, nie chce dziś być inaczej Ehhh... ta uroda Nie od dziś wiadomo, że co miłe dla oka lepiej sprzedaje. A kto wie, że miły dla oka i sprzedaje, może to naprawdę nieźle wykorzystać. Istnieje nawet pojęcie adonizacji, czyli siły osobistego uroku mierzonej sukcesami. Także bezpośrednimi – liczonymi w euro, dolarach albo ...złotówkach. No i istnieje ekonomia piękna, którą od lat uprawia między innymi Daniel S. Hamermesh z University of T

Jak napisać hit

Nie da się ukryć, dzisiejsza łatwość pisania sprzymierzona z łatwością wydawania, obfitują nadprodukcją książek. Gdy wchodzę do  księgarni, od progu  nachodzi mnie ochota żeby raz na zawsze przestać pisać i nie mnożyć opowieści z góry wydanych na śmierć z przeleżenia. Drzewa umierają stojąc, książki umierają zalegając. A z drugiej strony wciąż istnieją pisarze (i to wcale niestarzy)*, którzy potrafią swoje pisarstwo zamienić w dochodowy biznes. Czyżby kluczem do ich sukcesu była adaptacja do rynkowej natury naszej rzeczywistości i przyjęcie, że książka jest produktem po prostu, a autor jest producentem ? Wiem, że nie brzmi to dobrze dla pisarzy artystów, wychowanych na odrazie łączenia literatury z jakąkolwiek „użytecznością” i z normalnym rynkiem, którym rządzą „targety” oraz marketing, promocja (i autopromocja!), PR. Gdy książka jest produktem Nie tylko nam Polakom, ale i innym  wizja książki  jako produktu nie brzmi dobrze. Na przykład  Szwedom. A na pewno nie brzmiała im do