Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2016

Zapachy, poezja, copywriting

Na tytuł i całą resztę dzisiejszego wpisu wpadłam podwójnie: myśląc o perfumeryjnym copywritingu i podczytując sobie do kawy…. lirykę. Podczytując sobie wiersze z kobietami w centrum i z kwiatami wokół nich.  (No jednak to, że literaturę zdominowali mężczyźni ma jakieś fajne strony!). Copywriting i poezja, sprzedawanie słowem i bezinteresowne tworzenie – dziwne połączenia, prawda?  A jednak często to niezła para. O czym pisałam miedzy innymi tutaj. Świat zapachów i literatura Sprawności poety szczególnie przydatne są w konkretyzacji zapachów, w ich nazywaniu i opisie. Po prostu nikt tak świetnie nie ukonkretnia doznań węchowych, jak… poeci i pisarze (no może jeszcze niektórzy muzycy czy malarze!). Marek Krajewski pisał  przed laty o tym, że profesjonalne opisy pachnących produktów wręcz  naśladują poezję  : […] opisy aromatycznych produktów, perfum i kosmetyków nieprzypadkowo udają, że są poezją. Ich celem jest bowiem wywołanie przekonania, iż to, do czego się te deskrypcje od

Czarna Orchidea i inne, czyli magia w perfumerii

Ten post dedykuję Agacie Wasilenko, autorce bloga o świecie perfum: Perfume blog. Jej ostatni wpis przypomniał mi się, że miałam podzielić się z Wami uwagami na temat dość skomplikowanego nadawania nazw perfumom i produktom luksusowym w ogóle. Bo nazywanie perfum to specjalne  wyzwanie.  Nazwa perfum  zawiera bowiem zwykle…dyskretny kod, który opowiada o produkcie – wskazuje na jego charakterystyczności. Ożywia wyobraźnię, skojarzenia i wspomnienia.  Czasami prowokuje.  Zawsze dedykuje, pozwala zapamiętać  i ….sprzedaje. Nazwa perfum sprzedaje przez ukierunkowanie wyobrażeń, pobudzenie atrakcyjnych skojarzeń, przez obietnice …  Przez wyostrzenie apetytu*. Jak zresztą większość udanych nazw udanych produktów, nie tylko luksusowych. Nie tylko. Choć jak powiedział Stephan Jellinek perfumy to: marzenie we flakonie. I cała sztuka w tym, by je wypowiedzieć sugestywnie i przyciągająco. Uwodzicielsko. Albo – jak to mówią w niektórych kafejkach na „mieście"  –  tak "żeby żarło&qu

Verne, czyli niezły specjalista od brandingu i marketingu

P ewnie można by na temat tego, jak wyzwanie, ustanawianie rekordu czy jego bicie służy budowaniu wizerunku, relacji a w końcu … sprzedaży – napisać tomy. Mnie jednak od niedzieli prześladuje myśl, że na początku był  tu ...Juliusz Verne i jego W 80 dni dookoła świata… By Original uploader was Chalupa at cs.wikipedia - Original source: http://www.phys.uu.nl/~gdevries/maps/maps.cgi Transferred from cs.wikipedia ; Transfer was stated to be made by User:sevela.p ., Domena publiczna, Link Już drukowanie W 80 dni dookoła świata… w odcinkach, w „Les Temps”, podsyciło zainteresowanie i powieścią, i jego autorem. Zrodziło więc rodzaj publiczności podobnej tej serialowej. I podobno była to publiczność naprawdę nieźle zaangażowana. Dała się nawet porwać „zakładomanii”. „ Zakładam się o dwadzieścia tysięcy funtów z każdym kto wątpi, że odbędę podróż dookoła świata najwyżej w osiemdziesiąt dni, czyli w tysiąc dziewięćset dwadzieścia godzin lub sto piętnaście tysięcy dwieś

Uwaga, uwaga, attention crash!

Nowe wiadomości huczą, brzęczą, bzyczą, szemrają. Wchodzą w naszą półprywatną i prywatną strefę. Otaczają nas, obłapiają*. Często przyklejają się, nie pytając o zgodę. O uwagę walczy się wszędzie. Człowiek jest wszędzie obiektem ataku łowców uwagi. Już są reklamy na kurzych jajach – bo po co ma się marnować tyle powierzchni, tym bardziej że czas w mediach nie jest z gumy.* Na dodatek wiadomości – publikowane w mediach wszystkich rodzajów (od telewizji do posta na Facebooku), eksponowane podczas ataków terrorystycznych, wyborów, manifestacji, na powierzchniach reklamowych, na ścianach prywatnych mieszkań, T-shirtach, gołych ciałach –  w swojej większości nie są najlepsze i najoptymistyczniejsze. (Wyjąwszy te wypisane na kurzych jajach, rzecz jasna i niektórych T-shirtach) Coraz to nowsze wiadomości wwiercają się w mózg, nierzadko podnoszą ciśnienie. Może dlatego tak ochoczo lajkujemy słoneczne cytaty klasyków i bohaterów pop-kultury, które wylewają się z Facebooka? Albo facebooko

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc

Nazwy potraw, czyli copywriting kulinarny

Copywriting kulinarny to coś, co mnie kręci . Bo ma swoją historię, swoje tradycje i funkcje. Nazwa każdej potrawy w menu anonsuje: informuje i reklamuje. Uwodzi albo odpycha.  I jak się okazuje (krótki research wykonany!) w naszym polskim nazywaniu potraw można wyróżnić dwa podstawowe nurty: ozdobno-zmysłowy (niekiedy z nutką humoru, absurdalnego też!) i minimalistyczny. Duch Tuwima jednak gdzieś kołacze się nad tym naszym kulinarnym copywritingiem . Pamiętacie menu Pani Słowikowej z kiedyś obowiązkowej dziecięcej lektury – Pan Słowik : […] zupka z muszek na wieczornej rosie, Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie, Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku, A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku. Choć wcale nierzadko można się natknąć w menu na dziwność rodem od Witkacego, co to wymyślał kanapki „z pieczonej gorgondylii i surowego fryku na mankanilowym pumperniklu” Ozdobno-zmysłowy naming kulinarny Jasne, że mnie jako osobę, która tropi śla

Humor w promocji i reklamie

Humor nie tylko bawi, wyróżnia, odróżnia, ale i łagodzi obyczaje. Odstresowuje w niełatwym świecie. Pełnym złych wieści. I przyciąga. I buduje zasięg, i…sprzedaje. Najbardziej zakorzenia wśród tych i sprzedaje tym z podobnym poczuciem humoru. Ken Davis, autor książki Tajemnice dynamicznej komunikacji* , przekonując o tym, że humor pomaga w każdej komunikacji, poświęcił mu takie podrozdziały: Humor korzystnie wpływa na ciało i umysł , Humor łagodzi obyczaje ,  Humor zapewnia natychmiastową reakcję , Humor przywraca do świata żywych. Humor i strategie promocyjne i marketingowe Na humorze budowały i budują swoje strategie marketingowe różne marki. Ale żeby nie było, że jest to obszar zastrzeżony tylko dla wyskokowych produktów (jakby nie było od zawsze celowały i celują w nim marki piwne z „Żubrem" na czele), warto  przypomnieć  współpracę kabaretu Mumio z Polkomtelem. Pamiętacie taką scenkę: - Co pana irytuje? - Zaczarowany pierniczek? - Nie, nie. Jest pan u znajomych, każą

Kobiece kody? Warto się im przyjrzeć

Kobiece kody??? W żadnym wypadku – odpowiedzieliby zgodnie poprawni politycznie mężczyzna i kobieta. Hmmm…– mruknąłby mężczyzna z rozluźnioną polityką poprawności. Aha! – wtrąciłaby kobieta życiowa, która trzyma się z dala od wszelkich polityk. I od razu zaczęłaby się zastanawiać, jak najlepiej wykorzystać potencjał tego czegoś, co składa się na „kobiece kody”. Jeśli sprzedajesz, licz się z kobietami Poważne i niepoważne badania mówią, że kobiety są „wiodącą siłą” zakupową i  czytającą. No i rzecz jasna – piszącą, a przede wszystkim blogującą. Mój program do sprawdzania pisowni nachalnie podpowiada mi, że blokującą też… To przeważnie kobiety kupują (albo mają ogromny wpływ na rodzinne decyzje zakupowe) i to one przeważnie czytają wcześniej o tym, co kupują. I to na wiele sposobów, w różnych miejscach. Są  więc kobiety głównymi odbiorcami tak zwanego contentu – marketingowego, promocyjnego, rozrywkowego… Nawet przez moment przemknęła mi przez głowę myśl: content marketing jest ko

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,