Przejdź do głównej zawartości

Jak czytamy, tak piszemy


Pamiętam pewną frazę z dzieciństwa o posmaku suchara: „Piszę do ciebie powoli, bo ty czytasz powoli”. Tymczasem komputery, telefony komórkowe i smartfony spowodowały, że czytamy i piszemy coraz szybciej i szybciej.

Prędko pichcimy treści i połykamy je, bez delektowania się. Złośliwcy powiedzieliby, że nie piszemy tylko przepisujemy. I że nie czytamy – tylko skanujemy i skanirujemy*. Tak czy siak, szybkie pisanie i czytanie stało się naszym chlebem powszednim. I pułapką… **

A zastanawialiście się kiedyś jak szybko myślimy, mówimy, piszemy, czytamy, dajmy na to na minutę. Nie zastanawialiście się? Widać nie byliście nigdy zmuszeni do szacowania czasu potrzebnego na „dotarcie” ze swoimi treściami do innych. Albo odwrotnie – czasu, którzy chcą Wam zagarnąć inni, byście ich przeczytali.

A tymczasem rzeczy mają się podobno tak, średnio rzecz jasna:
  • Szybkość myślenia – 600-100 słów na minutę
  • Szybkość czytania – 250-350 słów na minutę
Niektóre akademie szybkiego czytania obiecują naukę techniki, która pozwoli na pochłanianie 2000 słów na minutę. Jednak to swoisty pęd dla pędu, bo podobno zdolność rozumienia tego, co się czyta kończy się przy prędkości 600 słów na minutę. 
  • Szybkość mówienia – 100-180 słów na minutę
  • Szybkość pisania – 25 słów na minutę
Oczywiście po uprzednim naczytaniu się, namyśleniu, bez redakcji i korekty!

Ciekawostki:

W ciągu 8 godzin czytania oczy przebiegają drogę równą 53 km.

W psychologii istnieje pojęcie „syndromu sawanta” na oznaczanie osób autystycznych o niezwykłych zdolnościach operacyjnych, w tym miedzy innymi super szybkiego czytania.

Podczas rozmowy o tej samej szybkości i długości mężczyźni średnio udzielają więcej informacji niż kobiety.

Kobiety zwykle bywają bardziej zainteresowane tym, czy słuchacze rozumieją, co się do nich mówi i często upewniają się czy tak jest naprawdę.

„Codziennie spędzamy nawet 8 i więcej godzin dziennie konsumując treści, Różne badania podają różne mierniki – codziennie odbieramy informacje, które są ekwiwalentem 174 gazet, oglądamy ponad 5 godzin wideo, wchodzimy w kontakt z 285 treściami, w tym 54 tysiącami słów i nawet tysiącem linków dziennie” Więcej tutaj.

Ten post przeczytałeś w minutę, albo szybciej!

*Skanirowanie – czytanie wybiórcze, nastawione na wychwytywanie określonych słów, fraz i faktów
** D. Kahneman,  Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym. Media Rodzina 2011.

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.

Komentarze

  1. Bardzo interesujący wpis! :) To jest niesamowite z jaką szybkością przyswajamy informacje i piszemy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pełna zgoda co do wszystkich ciekawostek o których piszesz :) Natomiast główna teza (szybkie pisanie i czytanie stało się naszym chlebem powszednim) nie do końca się zgadza... To znaczy generalnie i powierzchownie tak, ale... Rzecz w tym, że nie wszystkie treści powstają w 5 minut i nie wszystkie da się przyswoić w równie szybkim tempie. Odnosząc wszystko do środowiska blogowego powiem tak: niektóre teksty powstają nawet w kilka minut i jesteś Ty i ja w stanie wyczytać to między wersami. Widać to jak na dłoni..., ale ale ale... Są i takie, które konstrukcyjnie, technicznie, merytorycznie są na tyle bogate, urozmaicone i głębokie, że obstawiam, iż autor pieścił tekst nawet kilka dni. Jest i tak, że autor siada i wylewa się wręcz na klawiaturę. Wówczas dobry tekst powstaje w jakieś 15 minut. Jednak... bywa różnie. Zatem wszystko co dotyczy słowa pisanego jest względne :) Pozdrawiam! PS. Zebrane przez Ciebie dane są jak najbardziej ciekawe.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc