Niedawno pisałam o istocie copywritingu. Nie wspomniałam jednak o „czarnym copywritingu”. Nie wspomniałam, bo po prostu nie znałam wtedy jeszcze pojęcia „czarny copywriting”, choć samo zjawisko – jak się pewnie domyślacie – nigdy nie było mi obce.
Czarna strefa
Pojęcie „czarny copywriting” funkcjonuje obok takich terminów, jak „czarny PR”, „czarne SEO”, „czarny marketing” i służy nazwaniu praktyk nieetycznych. Takich, które posługują się manipulacją, wprowadzają klientów w błąd. Albo mówiąc bez eufemizmów lub ściemy (niepotrzebne skreślić), kłamią tak, by zmusić innych do działania w określony sposób.O czarnych i białych sztuczkach marketingowych pisał przed laty, bodaj gdzieś około 2010 roku, Jacek Kotarbiński – skądinąd autor kilku książek poświęconych sztuce marketingu. Mówiąc o czarnych sztuczkach marketingu, Kotarbiński podawał wtedy przykłady miedzy innymi głośnych (teraz także obecnych!) promocji przyciągających frazesem: „Wysoka jakość za niską cenę” i sezonowych rabatów i wyprzedaży najeżonych różnymi haczykami zastawionymi na klientów.
Nazwał je – „arystokracją czarnego marketingu”, wyszczególniając po drodze kilka niższych klas – o niebo prostszych i łatwiejszych do dyskwalifikacji, nawet przy pobieżnym kontakcie.
O czarnym copywritingu, bodaj jako pierwszy, pisał Maciej Dutko w swoim Copywritingu internetowym (2010). Ilustrował go także ofertami wyprzedażowymi i rabatowymi, krzyczącymi: „Wielka wyprzedaż! Wszystko za pół ceny! " z dopiskami drobnym maczkiem : „Dotyczy tylko produktów objętych wyprzedażą". Generalnie czarny copywriting lubi połączenia: wyprzedaże, rabaty, promocje, loterie, oferty instytucji finansowych i ….„drobnym maczek”.
Przykłady czarnego copywritingu
Na czarnym copywritingu opierają komunikację ze swoimi klientami także sklepy, które eksponują oferty z serii:„Wszystko za 4 złote!". To w gruncie rzeczy jeden z rozlicznych wariantów sloganów–przynęt.
Czarny copywriting od czasu do czasu kiełkuje także w reklamach skierowanych do dzieci. Występuje wówczas, kiedy kieruje się do nich komunikaty, przez które chce się wymusić presję na zakup czegoś – nie tylko zwroty „poproś rodziców", „poproś dziadków" ( bardzo rzadkie), ale i inne formy używające dziecięcej siły jęczenia (ang.pester power). Na przykład te, w których wykorzystuje się motyw więzów rodzinnych, które sugerują, że „każdy dziadek…, każda babcia…, każdy rodzic… powinni”, czy zwroty, które wartościują pozytywnie przez posiadanie czegoś –„Mądre dzieci żują gumę Orbit” albo „Wyjątkowa lalka dla wyjątkowych dziewczynek”.
Nieetyczne są też takie komunikaty, które przedstawiają dziecięcy produkt jako warunek przynależności do wartościowej grupy. Za nieśmiertelne przykłady, na których mogą się uczyć (a raczej nie uczyć) copywriterskie pokolenia mogą posłużyć slogany: „Mambę owocową każdy z nas ma” i „Wszyscy mają Mambę – mam i ja”.
Myślę, że dziś do worka z etykietą czarny copywriting można by wrzucić także takie praktyki, jak:
- dezinformujące tytuły e-ofert, e-maili, treści od marki (skądinąd obliczone na ściągnięcie dużego ruchu)
- spamowanie w mediach zdobytych
- nieoznaczanie tekstów sponsorowanych
- nieoznaczanie tekstów, które są częścią wielkiego sieciowego projektu.
Teraz czas na Ciebie.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Blogowanie to gra zespołowa.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)