Przejdź do głównej zawartości

No to Frugo!


Dość niepostrzeżenie blog staje się dla mnie także miejscem notatek: o ciekawych praktykach, postach, książkach. Rzecz jasna tych na temat: słowa i treści w biznesie. Staram się trzymać mój niszowy fason!

I dziś notuję, że dzięki – wirtualnej.pl – odkryłam… książkę Elisabeth Dunn – Prywatyzując Polskę. Rzecz to o prywatyzacji i amerykanizacji rzeszowskiej fabryki „Alima”, znanej szerzej jako „Gerber”. W tym o amerykanizacji reklamy i marketingu, rzecz jasna. Najlepszy świadectwem tego ostatniego miałby być kultowy slogan: „No to Frugo!” (1996)* – zrywający z peerelowską siermiężnością, bezbarwnością i przede wszystkim jej mentalnym zapleczem: myśleniem starych… Czyż nie mówiono nawet o „pokoleniu Frugo”?**Naprawdę nabrałam ochoty na tę lekturę!

Zwłaszcza, kiedy wyczytałam, że można w książce Elisabeth Dunn znaleźć ideologiczne tło dla sloganu „No to Frugo!”. Że to rodzaj hasła z wielkim przekształceniowo-rynkowym podtekstem, z programowym wykluczaniem starego, czyli peerelowskigo, biernego, kolektywistycznego. Choć sami twórcy tego hasła – a przynajmniej Iwo Zaniewski – nie do końca mają takie samo zdanie, jak autorka książki.

A przy okazji: stare hasła reklamowe to naprawdę niezły materiał i dla copywriterów (ach te nieśmiertelne wzorce, źródła inspiracji oraz materiał do rewitalizacji), językoznawców, socjologów, historyków. Podobnie jak choćby stare... toasty. Bo, pomijając ciekawe motywacje marketingowe, to mnie to kultowe „No to Frugo!” jakoś dziwnie kojarzy się z odnowioną wersją biesiadnego: „No to chlup w ten dziób”, „No to siup!”, „No to cyk!”  i….”No to lu go!”.

*„No to Frugo!” (1996) – slogan autorstwa Iwo Zaniewskiego i Kota Przybory
** M. Meller, Pokolenie Frugo. „Polityka” 1998, nr 14.

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.


Komentarze

  1. "No to frugo" jako młodzieżowy odpowiednik słynnego "precz z komuną"? Podoba mi się taka koncepcja ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha ! Mnie też! To naprawdę nieźle brzmi!

      Usuń
  2. Kolejna książka, po którą chciałabym sięgnąć :) Brzmi bardzo ciekawie i chyba nie mam wyjścia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba muszę zacząć obserwować Twój blog. Jako sprzedawca i konsument lubię wiedzieć takie rzeczy:) Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za odwiedziny. Zapraszam po więcej i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc