Przejdź do głównej zawartości

Reklama i pisarze




W poprzednim poście wspomniałam  o pisarzach związanych z rynkiem reklamy. Wymieniłam tylko niektórych, niejako mimochodem. Tymczasem w Sieci aż wrze od dyskusji, co autorowi uznanych powieści wypada,  a co nie, gdzie leżą granice stosowności. Wszystko za sprawą promocyjnej współpracy Szczepana Twardocha i marki „Mercedes Benz”.

Co pisarzowi wypada?



Bo jakoś tak się u nas przyjęło, że to co wypada dziś robić aktorom (na przełomie lat 80. i 90. nie było to wcale tak oczywiste, choć sto lat wcześniej to i owszem) i innym artystom, jest zakazane dla ludzi pióra. I nawet ich przelotny romans z reklamą może ich środowiskowo zdegradować. Tak można wnosić po środowiskowym zamieszaniu wokół Twardocha i jego ambasadorowania marce „Mercedes Benz”. Tak też mówią pewne historie z przeszłości, choćby z lat międzywojennych. Przepraszam, że wyciągam znowu zamierzchłą historię, ale po pierwsze lubię historię i różne historie, a po drugie w tym wypadku cytat z przeszłości jest wyjątkowo poręczny (no i podręczny, ostatnio sypiam obok Karafki La Fontaine`a). No to wjeżdżam z tą historią, wziętą wprost od Wańkowicza.  A mówił on:

„Wydawcom w notatkach „na skrzydełka” raz po raz musiałem skreślać podawanie moich stopni naukowych (które na miejscu by były w pracy naukowej), jak również odznaczenia, dobre przy podaniu o posadę. Natomiast oni mi skreślali informacje o pracy w reklamie. Ilekroć ktoś mnie chciał ugryźć, wypominał mi „cukier krzepi”. Dorozumiewam się, że tę niechlubną przeszłość mam ukrywać jak szlachcic parający się handlem albo jak poeta piszący teksty dla cyrku”.
( M.Wańkowicz, Karafka La Fontaine`a)


A zatem nasz problem (i to nie od dzisiaj!) tkwi zdaje nie tyle w pracy czy współpracy pisarza z markami, ile w jej ujawnianiu. No cóż, o ile tworzenie sloganów reklamowych, nazw firm czy nazw nowych firm czy marek można ukryć przed środowiskiem, ambasadorowania marce zdecydowanie nie da się ukryć. Zresztą, któż z nas by chciał ukrywać, że jest najwyższym w hierarchii dyplomatycznej przedstawicielem marki „Mercedes Benz”?. No chyba, że są tu jacyś fani "Land Rovera" i woleliby pójść śladem Williama Boyda?


A może można inaczej?



Media, które wzięły w obronę Twardocha chórem przywołują znane nazwiska pisarzy,  którzy jawnie romansowali z reklamą albo uprawiali ją prawie zawodowo lub zdecydowanie zawodowo. Oto przedwczoraj na przykład ukazał się w „Marketingu przy kawie” artykuł Mateusza Lubczańskiego Prestiż pisarza czy zwykły obciach? Autor tego artykułu, sprowokowany internetowym wrzeniem wokół sprawy Twardocha,   podaje listę wielkich literackich nazwisk romansujących z reklamą czy marketingiem. Na liście znaleźli się miedzy innymi: Ernest Hemingway, John Steinbeck – promotorzy „Ballantine ALE”, Frederick Forsyth – ambasador zegarków „Rolexa”, Robert Ludlum – ambasador piwa “Guinness”, Temple Fielding – twarz Etiopskich Linii Lotniczych.


Oczywiście lista ludzi ze środowiska literackiego jawnie zaangażowanych w bezpośrednią lub pośrednią promocję różnych marek jest o wiele dłuższa niż ta przywołana w „Marketingu przy kawie”. A o jakości współpracy pisarzy z markami, to jest stopniu ich zaangażowania,  o policzalnych oraz trudnych do wycenienia korzyściach, można by mówić wiarygodnie rekonstruując w detalach warunki tej współpracy i obustronne korzyści. 


Wiadomo na przykład, że w literacko-marketingowym projekcie „Ballantine Alle” markę wsparli także: James A. Michener, autor ponad 40 książek, a między innymi Opowieści z Południowego Pacyfiku (laureat Nagrody Pulitzera z 1948 roku); C.S.Foreste, Erle Stanley Gardner, Anita Loos - autorka scenariusza komedii muzycznej Mężczyźni lubią blondynki, spopularyzowanej przez brawurowe wykonanie m.in. Merylin Monroe. Z mniej znanych pisarzy zostali zaangażowani: JB Priestley, AJ Cronin, Paul Gallico, James Hilton i Clarence Budington Kelland. 


Był to rodzaj literackiego spotkania przy marce. Rodzaj czegoś, co pewnie niektórzy – ze względu na otoczenie się marki głosami i wizerunkami pierwszorzędnych pisarzy – skłonni byliby zaliczyć do form marketingu przez kulturę.

Źródło: http://www.adsausage.com/dining/beer/ad.cfm?id=46294/

Właściciele „Ballantine ALE” nie byli rzecz jasna pierwsi, wcześniej grono wyśmienitych pisarzy udało się zgromadzić wokół swego produktu właścicielowi marki - „Vin Mariani” (1863), modnego farmaceutyku z przełomu XIX i XX wieku. Obok papieża Leona XIII, Thomasa Edisona, Sarah Bernhardt – jawnie rekomendowali tę markę  Victorien Sardou, Alexander Dumas, Emil Zola, Henrik Ibsen, Jules Verne, Robert Louis Stephenson,Sir Arthur Conan Doyle.


Źródło: http://www.amazon.com/Mariani-Health-Tonic-Writer-Emile/dp/B005DGXPF8



Źródło: http://thenonist.com/index.php/thenonist/permalink/vin_mariani/

Dzisiejsze związki  pisarzy z marketingiem i reklamą są wielorakie i nie zawsze uchwytne: bywają  – jak kiedyś autorami sloganów reklamowych, piszą rynkowe  rekomendacje, wchodzą w relacje sponsorskie, bywają autorami ulotnej literatury kawiarnianej i coraz bardziej oglądają się  w stronę content marketingu i lokowania produktu. Sorry, taki biznesowy klimat mamy.

Źródło: http://cultivatingthought.com

Źródło: http://cultivatingthought.com
Źródło: http://cultivatingthought.com

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.

Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Wokół biznesu w purpurze

  Od paru dni wraca do mnie myśl o purpurze: w brandingu, w marketingu, w reklamie. Jak zwykle, jest to myśl sprowokowana, tym razem pewnym przelotnym spotkaniem z firmą, która postawiła na „purpurową identyfikację”. Jak dla mnie jest to super pomysł, bo im jestem starsza tym bardziej uwodzi mnie purpura. (Może do tego koloru po prostu się dojrzewa?)  Na mieście jednak mówią, że z purpurą jest tak, że albo kochasz, albo nienawidzisz.  Myślę, że jest tak dlatego, że purpura to kolor łączący ekstrema: energię czerwieni i spokój niebieskości.  Źródło : https://pl.pinterest.com/pin/1407443629298597/ Purpura pulsuje, wibruje odcieniami. Nie bez kozery mówi się: „Purpura jest wszystkim, tylko nie zwykłym kolorem”.  Purpura opalizuje przy patrzeniu i w emocjonalnym oddziaływaniu: przyciąga i dystansuje, rozgrzewa i uspokaja, cieszy i smuci. Przystoi dumie i radości, i pokorze, i pokucie, i żałobie. Czy widział ktoś coś bardziej żałobnego niż purpurowe bratki? Nie jest ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...