Przejdź do głównej zawartości

Łzy są OK


Taka sytuacja: siedzę w kawiarni, obok przy stoliku piątka młodych ludzi rozprawia o tym jak zarobić na kawiarni: tu i teraz. Nadstawiam uszy!

 –  Kawiarnie zawsze służyły czemuś więcej niż wypiciu kawy. Wyłuskiwały poszukiwaczy i lubicieli . 

 – ???

 –  No poszukiwaczy informacji, kontaktów, muzyczki dobrej pod ucho… 

 –  Aaaa..., o klimaciku mówisz!

 –  No tak. Ludzie mają dobre kawy w domach, biurach…

 –  Niektórzy mają nawet cztery kawomaty, he, he. 

Niczym echo wróciło do mnie potwierdzenie starej tezy, że dobry kawiarniarz (kawiarniarka też!) to wyłuskiwacz potrzeb niby kawowych, pozakawowych, przykawowych. Kawa dla kawiarni – myślało mi się – może być tylko pretekstem, wabikiem. Stare hasło „Pokaż mi swoją ulubioną kawiarnię, a powiem ci kim jesteś!” – znowu wydało mi się nadzwyczaj wiarygodne. Przez moment pomyślałam nawet, że możliwa jest kawiarnia bez kawy. 

Kawiarnie ze znakiem swoistości

Przypomniała mi się kawiarnia z kryminalnej nowelki Camilli Läckberg. Jak ona się nazywała?  Kawiarnia wdów? W każdym razie ta kawiarnia była maską miejsca „ostatecznego wymiaru sprawiedliwości”. Jej właścicielka wymierzała sprawiedliwość sadystycznym mężom, gdy towarzyszące im żony wskazywały na punkt menu: Specjał wdowy

Jeśli jednak pozostawić na boku czarno-literackie przykłady kawiarni ze znakiem swoistości (choć porozmawiałoby się, porozmawiało!) to nie da się nie pamiętać o kawiarniach ze zwierzętami w logo (kocich, psich, króliczych) czy o takich osobliwościach, jak: Manuscript Writing Cafe! (kawa +walka  z prokrastynacją), Cuddle Cafe (kawa +usługa przytulenia), Shachihoko-ya w Nagoi (kawa +usługa spoliczkowania , Negative Café i Bar Mori Ouchi (kawa +usługa „pobycia w smutku”) czy crying café. 

https://www.scmp.com/news/people-culture/article/3293569/cuddle-cafes-japan-let-customers-canoodle-or-gaze-strangers-us6


Sorry, tu się płacze

Szczególnie ciekawa wydaje mi się crying café, o których od jakiegoś czasu coraz więcej na internetowych wortalach. Dla mnie crying café  to odpowiedź na terror bycia uśmiechniętym.

Publiczny płacz w „zasznurowanej” kulturze Azji czy uśmiechniętej kulturze Zachodu – jest niepożądany, nieestetyczny, jest społecznie banowany. Jest uważany za dowód słabości.Tymczasem Japończycy w crying café budują przestrzeń dla emocjonalnego rozprzężenia. Przypomnę, że to Japończycy wymyślili:

wabi-sabi

mono-no-aware 

rui-katsu/ ruikatsu

namida sensei. 

W każdym z tych przypadków w centrum stoi smutek rzeczy i ludzi oraz jego odcienie, jak: nostalgia, melancholia, żal, płacz. 

O ile wabi-sabi to praktykowanie nieperfekcyjnego/pękniętego piękna, mono-no-aware  – pielęgnowanie pięknego smutku (efemeryczności, melancholii przemijania), o tyle rui-katsu to praktykowanie „aktywności płaczu”. Polega na celowym wywoływaniu łez dla: odprężenia, redukcji stresu, poprawy samopoczucia psychicznego. Czasami przy aktywnym udziale ikemeso danshi , przystojnych płaczących chłopców (na przekór staremu powiedzeniu, że prawdziwi mężczyźni nie płaczą) obsługujących warsztaty płakania, a czasami z użyciem różnych technik i narzędzi rozpłakiwania,  a zwłaszcza opowieści i filmów. 

„Płacz jest skuteczniejszy niż śmiech czy sen w redukcji stresu. Płacz raz w tygodniu pozwala żyć bez stresu ” – mówi Yoshida, . Hidefumi Yoshida, przedstawiający się jako terapeuta płaczu, terapeuta łez. Inni mówią, że  płacz jest lepszy nawet niż kawa – iskra życia. 

Łzy są Ok!

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 

* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.

***Polub  Content i Marketing  na Facebooku. 


Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Wokół biznesu w purpurze

  Od paru dni wraca do mnie myśl o purpurze: w brandingu, w marketingu, w reklamie. Jak zwykle, jest to myśl sprowokowana, tym razem pewnym przelotnym spotkaniem z firmą, która postawiła na „purpurową identyfikację”. Jak dla mnie jest to super pomysł, bo im jestem starsza tym bardziej uwodzi mnie purpura. (Może do tego koloru po prostu się dojrzewa?)  Na mieście jednak mówią, że z purpurą jest tak, że albo kochasz, albo nienawidzisz.  Myślę, że jest tak dlatego, że purpura to kolor łączący ekstrema: energię czerwieni i spokój niebieskości.  Źródło : https://pl.pinterest.com/pin/1407443629298597/ Purpura pulsuje, wibruje odcieniami. Nie bez kozery mówi się: „Purpura jest wszystkim, tylko nie zwykłym kolorem”.  Purpura opalizuje przy patrzeniu i w emocjonalnym oddziaływaniu: przyciąga i dystansuje, rozgrzewa i uspokaja, cieszy i smuci. Przystoi dumie i radości, i pokorze, i pokucie, i żałobie. Czy widział ktoś coś bardziej żałobnego niż purpurowe bratki? Nie jest ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...