Przejdź do głównej zawartości

Kropki, kreski i ogonki


Późną jesienią nachodzi mnie zawsze myśl o… śmierci znaków diakrytycznych, czyli kropek, kresek i ogonków w naszych rodzimych wyrazach. Może dlatego, że tak wiele jesiennych słów i fraz je posiada? Wystarczy szybka przebieżka: wrzesień i październik, żółte płomienie liści, żółtawe pejzaże, mżawka za kołnierzem, ćma i mgły…

Jesienny słownik udowadnia, że polszczyzna płonie, szleści, szemrze, szumi, rozmywa, rozmiękcza, chlupie i hula…Śpiewa.

I choć w mówionym języku codziennym znaki diakrytyczne mają się jeszcze w miarę dobrze (?), giną w sms-ach, tematach e-maili, w nazwach domen, w opisach, tytułach, etykietach produktów, bo… giną w linkach… Giną też w polskich imionach i nazwiskach na globalnych serwisach profesjonalistów. 

Umierają polskie znaki diakrytyczne od technologii i strategii: z potrzeby komfortu, uległości wobec mody na upraszczanie, „bycie globalne”, itd… 

Z odciętymi ogonkami, urwanymi kreskami, czyli podprutymi znakami firmowymi – made in Poland, duchy polszczyzny zamieniają łaski w laski, sądy w sady, zdrowo zkręconych w zdrowo zakreconych… Jakby urwały się ze sztuki  Jarosława Jakubowskiego z bojowym okrzykiem: Zarty się skoncyly !*

Chcę zamówić wizytówkę. Odwiedzam dwie drukarnie, ale odmawiają mi, bo drukarz nie na czcionek z węgierskimi znakami diakrytycznymi. Ale dwie samogłoski á w moim imieniu i nazwisku – to jestem ja, one są moje. (…) Te dwa małe znaczki nad á muszę uratować, bo muszę tu też uratować własną odrębność. Bez nich nie jestem sobą".

Sándor Márai

*Zob.https://teatrtv.vod.tvp.pl/41724329/znaki 


Blogowanie to gra zespołowa. 

* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.

** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.


Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Wokół biznesu w purpurze

  Od paru dni wraca do mnie myśl o purpurze: w brandingu, w marketingu, w reklamie. Jak zwykle, jest to myśl sprowokowana, tym razem pewnym przelotnym spotkaniem z firmą, która postawiła na „purpurową identyfikację”. Jak dla mnie jest to super pomysł, bo im jestem starsza tym bardziej uwodzi mnie purpura. (Może do tego koloru po prostu się dojrzewa?)  Na mieście jednak mówią, że z purpurą jest tak, że albo kochasz, albo nienawidzisz.  Myślę, że jest tak dlatego, że purpura to kolor łączący ekstrema: energię czerwieni i spokój niebieskości.  Źródło : https://pl.pinterest.com/pin/1407443629298597/ Purpura pulsuje, wibruje odcieniami. Nie bez kozery mówi się: „Purpura jest wszystkim, tylko nie zwykłym kolorem”.  Purpura opalizuje przy patrzeniu i w emocjonalnym oddziaływaniu: przyciąga i dystansuje, rozgrzewa i uspokaja, cieszy i smuci. Przystoi dumie i radości, i pokorze, i pokucie, i żałobie. Czy widział ktoś coś bardziej żałobnego niż purpurowe bratki? Nie jest ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...