Przejdź do głównej zawartości

Jak rozpalić emocje wśród ogórków

No i nastał czas ogórków. Ucichła wyborcza wojna na słowa, taka pokazowo polsko-polska. Przyczaiło się pod kwiatami rozkwitających hortensji  pandemiczne gadanie. No i w wielkich, średnich i małych wytwórniach klikbajtów pojawiło się kluczowe pytanie: czym  by tu rozpalić lipcowe emocje!  Najlepiej te konfrontujące totalnie… młodych ze starymi, bezdzietnych z dzieciatymi, wyzwolonych z konserwatywnymi, wieś z miastem. Tak ogniście, memogennie, hasłorodnie!

No i odpalono….opalanie topless. Temat stary jak świat (albo jak BB), ale  - jak się okazuje - wciąż niezawodny w dzieleniu i mobilizacji do walki na słowa. Przynajmniej u nas, bo podobno w ojczyźnie BB, gdzie problem dawno przerobiono, uznano, że opalanie topless jest mocno niemodne, a poza tym niezdrowe.  Niby naturalne, a …jednak niezdrowe.

Z jednej strony ustawili się więc fani topless krzyczący: Free The Nipple! Wolne sutki! Nagie plaże są najlepsze! Jak nie chcesz oglądać, to nie pacz! Polaku, nie przerabiaj igieł w widły!
A z drugiej antyfani z hasłami: Więcej wstydu! Nasz kraj, nasz obyczaj! Nie dla cichych ekshibicjonistek! Stop naguskom! GoLaski, idźcie do domu! Desperatkom dziękujemy!

I pomyśleć, że tak mamy od prawie 60. lat.

Jedni za górą są
Drudzy przeciw
Jak te dzieci (z dowcipu)
Jak te dzieci….
W ruch poszły pióra i atrament
Z tego zaś powstał wielki zamęt.
Zamęt i pojęć pomieszanie,
A najbiedniejsze w tym wszystkim są –  panie.
Bo nie zdjąć – znaczy zacofanie.
Wbrew modzie znaczy – bądź co bądź…
Narazić się można na podśmiewanie…
A znowu, zdjąć?

Jerzy Kern, Topless

Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.

Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Co to jest haul?

Słyszała(e)ś kiedyś wyrażenie „haul zakupowy”? Nie? To pewnie nie uczestniczysz w życiu zakupowej blogosfery, a zwłaszcza jej wersji wideo, czyli vlogosfery? A może słyszała(e)ś to wyrażenie, co więcej, masz o całym haulowym zjawisku już wyrobione zdanie? Może nie najlepsze? Masz pełne prawo! Podziel się nim, proszę. Będziesz moim pierwszym komentatorem! Haul i content marketing? A w ogóle dlaczego zajmuję się „zakupowym haulem”? Bo ciekawi mnie wszystko, co z marketingiem treści było związane, jest związane i związane być może w niedalekiej lub dalekiej przyszłości. A zakupowy haul jest chyba takim marketingiem, nawet jeśli nieświadomym czy spontanicznym, to znaczy przez nikogo nieopłacanym?    A tak nawiasem mówiąc, denerwują mnie te nazwy marketing treści czy content marketing, których jednak używam z całym dobrodziejstwem i… niedobrodziejstwem. Denerwują mnie, bo przecież chodzi tu nie tyle o marketing treści, ile przez treści i przez ten brak „przez” robi się zamę