Przejdź do głównej zawartości

Mikołaj nie istnieje


Nie wiem czy kiedykolwiek wierzyłam, że Mikołaj istnieje. Bo nie o wiarę tu szło, ale o umowę. O umowę, że w długą noc grudniową on przychodzi. On we własnej niewidzialnej postaci. Tak, tak, należę do tych, którzy w dzieciństwie nie mieli okazji  do dotknięcia Mikołaja w postaci wyrośniętego krasnoluda z worem.

W moim dziecięcym świecie nie było nic ważniejszego niż gra wyobraźni oparta o umowy. Nie było nic ważniejszego niż te światy na niby, stwarzane w bajkach, baśniach, legendach ale też w rówieśniczej grupie. Stwarzane na szybko, w pospiesznym rozdaniu ról osobom i rzeczom, w zorganizowaniu bardzo oszczędnych  kostiumów i rekwizytów.  Zwykle najbardziej podręcznych z  podręcznych.

Tkwiąc po kokardy i pilotki w świecie umowy, ja i moi  rówieśnicy żyliśmy sobie szczęśliwie w nim aż się nam znudziło albo …przyszedł ktoś z gatunku „psuj".

Dziś „psuje" rosną jak grzyby po deszczu. I kompletnie dewastują rodzicielsko-dziecięcą grę w Mikołaja. Tę odwieczną rodzinną grudniową umowę, która ma wabik w postaci „prezentu”, ale też/przede wszystkim mnóstwo innych akcji, jak: listy do Mikołaja – spontaniczne wypowiedzenie marzeń i materialnych potrzeb, głaszcząco-przypominające listy od Mikołaja(oj były rózgi, były!), domowe podziały na ukrywaczy prezentów i ich sterylnych tropicieli.

Tu i ówdzie uprawiano też Mikołajowy storytelling. Czasami bywał on tak przekonywujący, że rano  człowiek, bez względu na wiek, wypatrywał pod oknami choćby resztek śladów Mikołajowych buciorów, anielskich bucików i kopyt renifera.

A dziś mikołaje i mikołajki chodzą stadami, a reklamy krzyczą: „Mikołaj nie istnieje! Istnieją tylko dobre ceny” albo: „Zdrowy rozsądek każdego dnia!”

Zdrowy rozsądek każdego dnia? Myślę sobie, że niekoniecznie, niekoniecznie! Odrobina romantyzmu, choćby o mocy jednego Byrona,  nikomu jeszcze chyba nie zaszkodziła?

reklamy, slogany reklamowe
A reklamy krzyczą: Mikołaj  nie istnieje. Istnieją tylko dobre ceny. AD 2019.


Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.

Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc