Przejdź do głównej zawartości

Życie jest zbyt krótkie żeby się (nie)ograniczać


Dzień to jednak scenarzysta, copwriter i poeta. Oto taki Czwartek zaprowadził mnie do banku, posadził w kolejce. Posadził mnie na takim miejscu, że na wprost moich oczu tańczyła reklama kredytu z wielkim sloganem: Życie jest zbyt krótkie aby się ograniczać! 

Moja uwaga rozszczepiła się pomiędzy  myśleniem o (nie)ograniczaniu się a szukaniem puenty dla eleganckich pracowniczek banku halsujących pomiędzy bankowymi tam i siam.

Na szybko stworzyłam nawet bankowe niby haiku:

Jesień, południe, bank, 

zapięte, na wysokich obcasach, płyną staccato,

 - kapłanki finansów. 

A potem, halsując po mieście trafiłam na koniec otwartego warsztatu psychologicznego. Jego kodą było losowanie „zdań do przemyślenia”. Wylosowałam pytanie: „Jak wyglądałoby Twoje życie, gdyby nie było żadnych ograniczeń, np. finansowych lub zdrowotnych lub innych”. 


To nie mógł być przypadek. Czwartunio po raz drugi postanowił namówić mnie do myślenia o ograniczeniach, barierach, limitach. 

No i o zgrozo wymyśliłam, że ograniczenia są błogosławione: dają napęd do marzeń, do dobrej zazdrości, do walki i do odpuszczania kiedy trzeba, do radości ze zwycięstwa i do pogodzenia się z porażkami.

Ograniczenia są jak wielka woda, trzeba właściwie ocenić ich siłę. Ot, tak sobie wymyśliłam Czwartuniu.

O wartości limitowania w marketingu pisałam tutaj: 

Owoce zakazane i limitowane sprzedają się najlepiej…


Blogowanie to gra zespołowa. 

* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.

***Polub  Content i Marketing  na Facebooku. 

Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Wokół biznesu w purpurze

  Od paru dni wraca do mnie myśl o purpurze: w brandingu, w marketingu, w reklamie. Jak zwykle, jest to myśl sprowokowana, tym razem pewnym przelotnym spotkaniem z firmą, która postawiła na „purpurową identyfikację”. Jak dla mnie jest to super pomysł, bo im jestem starsza tym bardziej uwodzi mnie purpura. (Może do tego koloru po prostu się dojrzewa?)  Na mieście jednak mówią, że z purpurą jest tak, że albo kochasz, albo nienawidzisz.  Myślę, że jest tak dlatego, że purpura to kolor łączący ekstrema: energię czerwieni i spokój niebieskości.  Źródło : https://pl.pinterest.com/pin/1407443629298597/ Purpura pulsuje, wibruje odcieniami. Nie bez kozery mówi się: „Purpura jest wszystkim, tylko nie zwykłym kolorem”.  Purpura opalizuje przy patrzeniu i w emocjonalnym oddziaływaniu: przyciąga i dystansuje, rozgrzewa i uspokaja, cieszy i smuci. Przystoi dumie i radości, i pokorze, i pokucie, i żałobie. Czy widział ktoś coś bardziej żałobnego niż purpurowe bratki? Nie jest ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...