Przejdź do głównej zawartości

Lipcowe zapiski


No i przyszedł on – lipiec. Jest jeszcze całkiem świeżutki. Jaki będzie? Dla mnie początkujący lipiec ma kolor very peri – jagodowych niebieskości. Ma też kolor lawendowy. 

Very peri w  rozwoju

Tak jak czerwiec jest dla mnie czerwony i biały, lipiec jest – niebiesko-liliowy. I tu zaczynają się opisowe schody, bo powiedzieć „liliowy” to jakby nic nie powiedzieć.  

Kiedyś, w czasach mojej babci, liliowy oznaczał biały, nieskazitelny, najbielszy. Dziś liliowy  oznacza także rozbielony fiolet z delikatną nutą błękitu, taki różowo-fiołkowy, jak kwiaty majowego bzu. Dla mojego pokolenia liliowy to rozbielony very peri. Jednak liliowy to także „usiany liliami” niczm herby nazywane „fleur-de-lis”. Tak, zdecydowanie lipiec, gdyby miał mieć herb – miałby dla mnie białe lilie rozsiane na jagodowym tle. 

Mam lipcowe lilie w swoim ogrodzie. Dość wysokie, dość mocne w łodygach i liściach, z głowami – mięsistymi kielichami, ciężkimi od zapachu. Moje lilie wydają się mocne, całkiem wbrew ich greckiem pogłosom w nazwie – leiros, co podobno oznacza cienkie, delikatne, wrażliwe. Jedni mówią, że lilie są kwiatem Hery – wyrosłym z kropli mleka, które wsiąkło w ziemię podczas karmienia Heraklesa. Inni, że powstały z płaczu Ewy, wygnanej z raju. A więc mleko albo łzy opalizują na płatkach moich lilii i wszystkich lilii  świata, co kto lubi, czego kto potrzebuje…Smolinosy to są i tyle – mówią dzieci i ludzie, co to „bez historii proszę”, Niegrzebałki, Teraźniccky, Chwilowie, Przyszłowiczowie etc...

Lilie moje

Lilie moje


Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku. 


 




Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Copywriter, kto to?

O copywriterze mówi się żartobliwie copyrider, copyfighter, copyRAJTER. Nierzadko copywriterzy sami tak mówią o sobie. Nazywają się także mistrzami od słownych aperitifów, żonglerek, gięć i załamań. Tymczasem copywriter jest specjalistą od… tekstów, które mają sprzedawać. Choć dzisiaj już nie tylko, bo sprzedaż to tylko jedna z NOA – najbardziej oczekiwanej akcji. Celem copywritera mogą więc być takie NOA, jak: odwiedzenie innej podstrony lub strony, zapisanie się na newsletter, wypełnienie formularza, kontakt z przedstawicielem firmy. Copywriter jest więc specjalistą od tekstów, którą mają prowadzić do NOA i nie tylko (o czym poniżej). Tworzy anonimowo i   zwykle w organicznym związku z przekazem wizualnym. Jak mówił przed laty Leo Spitzer, copywriter uprawia swoisty Gebrauchkunst – sztukę stosowaną, użytkową, która należy do ustalonego porządku codzienności. Zakres prac copywritera Dziś w zakres prac copywritera wchodzą też: tworzenie nazw dla organizacji i produktów

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła