Przejdź do głównej zawartości

Pragnienie przyjemności w copywritingu


Miałam sen. Sen o konferencji copywriterów. Referenci mówili głównie o PPPP, czyli o prawie powszechnym pragnieniu przyjemności.

Było też, co prawda. kilka referatów o marketingowej „sile rażenia” użyteczności, ale przyjemność była górą. Przyjemność choćby niewielka, niedroga, niezobowiązująca, a nawet tak przelotna jak popularność przedwczorajszego posta na Facebooku. Przyjemność próbowania nosem, okiem, językiem, dotykiem. I przez nowe zmysły. Bo przecież zmysłów nam przybywa… (Pal sześć tych, którzy mówią, że ubywa!)

I nagle – jak to we śnie bywa – znalazłam się poza konferencją. W jakimś małym miasteczku,
z rynkiem i czterema uliczkami wiodącymi w …decentrum.

W rynku stał pomnik …loda, opatrzony tablicą z napisem:
Trudniej jest być nieszczęśliwym, kiedy się je lody.
Kurt Vonnegut – Śniadanie mistrzów
To przesłanie wydało się mojej śniącej głowie super przyjemne i naturalne. Trochę – jak to mówią Francuzi – déjà lu albo déjà dit.

Z ciekawością rozejrzałam się po rynku… A tam lodziarnia przy lodziarni… I te hasła i hasełka krzyczące z reklamowych potykaczy: „Lody na śniadanie, naleśniki na kolację! Czysta przyjemność”, „Dobrze zbalansowana frajda. Lody w obu rękach!”, „12 przyjemności dla ciała
i duszy”, „Liczy się również przyjemność”.

copywriting, marketng, prafnienie przyjemności, zasada przyjemności, hasła reklamowe
Niech żyje przyjemność!

Dalsze smakowanie lodowych sloganów przerwały mi dwa chóry dziewczyn, które wykrzykiwały naprzemiennie:
- Zrób sobie przyjemność i skosztuj „Malinowej chmurki”.
- Żyje się tylko raz! Zjedz brownie, zrób sobie przyjemność!
Kiedy podeszłam bliżej, okazało się, że to płatne fanki słodkich przyjemności wynajęte przez dwie sąsiedzkie cukiernie: „Chwilę rozkoszy” i „Słodka fantazję”.

Opuściłam rynek, by zapuścić się w najbliższą uliczkę. Pamiętam, że w moim śnie sylabizowałam nazwę tej uliczki: FRAN-CISZ-KA  FRAJ-DY. Szybko miało się okazać, że ulica Frajdy też była pełna przyjemności, niesłodkich co prawda, ale kto powiedział, że przyjemność musi mieć słodki smak? Albo smakować jak piwo?

Przyjemności na ulicy Frajdy były dziwne. Najpierw minął mnie jakiś niedzisiejszy staruszek (kto dziś chodzi w meloniku???), który zamiast zwyczajowym „dzień dobry”, powitał mnie słowami:
- Cała przyjemność po pani stronie!
W tym samym czasie, o parę centymetrów ode mnie, przemknął na hulajnodze siedmio-
a może ośmiolatek. Musiał mieć fantastyczny słuch (a może słuchy?), bo zdążył wykrzyknąć
 „Ciała przyjemność po pani stronie!”, wskazując przy tym ręką na ogromny błękitny baner ze sloganem: „Najlepsze SPA! Zrób sobie przyjemność, stać się na to!”.

Za SPA była księgarnia. Księgarnia z mottem: „Książki – (bez)cenna przyjemność".  Za  szybą księgarni  z  mottem pławiły się słońcu między innymi takie bez(cenne) przyjemności, jak:
40 i 4 przyjemności; Jej przyjemność; Francuzki nie tyją: sekret jedzenia dla przyjemności; Opowiadania drewnianego stołu: 125 przepisów, jak sprawić przyjemność sobie i bliskim; Kamasutra w firmie: 69 pozycji, które sprawią ci przyjemność w pracy

I kiedy tak skanowałam te tytułowe przyjemności, odwrócona tyłem do ulicy, usłyszałam  za plecami strzępy rozmowy. Mówiła ona:„ Gadali mi, że na to >>zasługuj<<, >>Tak dużo pracujesz!<<, >>„Żyje się tylko raz!<<. Nienawidziłam skrótu tego truizmu: YOLO”.

Ze snu wyrwały mnie słowa słowa piosenki śpiewanej za oknem, lekko przepitym męskim głosem: Yolo! Yolo pamiętasz!

To był dziwny sen…

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.


Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Copywriter, kto to?

O copywriterze mówi się żartobliwie copyrider, copyfighter, copyRAJTER. Nierzadko copywriterzy sami tak mówią o sobie. Nazywają się także mistrzami od słownych aperitifów, żonglerek, gięć i załamań. Tymczasem copywriter jest specjalistą od… tekstów, które mają sprzedawać. Choć dzisiaj już nie tylko, bo sprzedaż to tylko jedna z NOA – najbardziej oczekiwanej akcji. Celem copywritera mogą więc być takie NOA, jak: odwiedzenie innej podstrony lub strony, zapisanie się na newsletter, wypełnienie formularza, kontakt z przedstawicielem firmy. Copywriter jest więc specjalistą od tekstów, którą mają prowadzić do NOA i nie tylko (o czym poniżej). Tworzy anonimowo i   zwykle w organicznym związku z przekazem wizualnym. Jak mówił przed laty Leo Spitzer, copywriter uprawia swoisty Gebrauchkunst – sztukę stosowaną, użytkową, która należy do ustalonego porządku codzienności. Zakres prac copywritera Dziś w zakres prac copywritera wchodzą też: tworzenie nazw dla organizacji i produktów

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła