Przejdź do głównej zawartości

Państwowy Urząd Rejestracji Snów


Nie tak dawno (tu i tu) pisałam o wszechobecności akronimów: w życiu codziennym, żarcie i satyrze, marketingu i reklamie. I oto właśnie, podczas weekendowego sprzątania, trafiłam na cudowny kawałek kabaretowego użycia akronimu. Sygnowany przez klasyka klasyków – samego Juliana Tuwima. Tak cudowny, że postanowiłam się z Wami podzielić. A chodzi o fragment prozy
 PURS. Rozporządzenie. Przywołuje on świat absurdu skrzyżowanego z koszmarem albo koszmaru podszytego absurdem.

Tytułowym akronimem Tuwim nazwał wyimaginowany Państwowy Urząd Rejestracji Snów. Dla tych, którzy PURS-u nie znają i dla próbki charakteru jego  absurdalno-koszmarnego  Rozporządzenia w 13 paragrafach, przytaczam 4,  wybrane  na chybił-trafił:

„§ 5. Każdy obywatel Rzeczypospolitej zaopatrzony będzie w Książeczkę snów, którą obowiązany jest nosić stale przy sobie i okazywać na każde żądanie policji oraz agentów PURS-u. W książeczce snów notowane będą każdorazowe wyniki zeznań oraz opinia władzy o takowych.

§ 8. Sny antypaństwowe, wywrotowe, lubieżne, podburzające jedną część ciała przeciw drugiej, zagrażające ustrojowi państwa lub moralności publicznej oraz sny przekraczające zdolności wyobraźni komisji podlegają opodatkowaniu, przy czym komisja zastrzega sobie prawo do uzasadnionego podejrzenia, iż miały one miejsce, choćby zeznający twierdził, że śnił w myśl § 7.

§ 9. Zabrania się mówić przez sen.

§ 11. Zabrania się prywatnego opowiadania snów”*.

*Całość w: J. Tuwim, Jarmark rymów. Oprac. J. Stradecki. Czytelnik 1991.



Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.
 

Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Copywriter, kto to?

O copywriterze mówi się żartobliwie copyrider, copyfighter, copyRAJTER. Nierzadko copywriterzy sami tak mówią o sobie. Nazywają się także mistrzami od słownych aperitifów, żonglerek, gięć i załamań. Tymczasem copywriter jest specjalistą od… tekstów, które mają sprzedawać. Choć dzisiaj już nie tylko, bo sprzedaż to tylko jedna z NOA – najbardziej oczekiwanej akcji. Celem copywritera mogą więc być takie NOA, jak: odwiedzenie innej podstrony lub strony, zapisanie się na newsletter, wypełnienie formularza, kontakt z przedstawicielem firmy. Copywriter jest więc specjalistą od tekstów, którą mają prowadzić do NOA i nie tylko (o czym poniżej). Tworzy anonimowo i   zwykle w organicznym związku z przekazem wizualnym. Jak mówił przed laty Leo Spitzer, copywriter uprawia swoisty Gebrauchkunst – sztukę stosowaną, użytkową, która należy do ustalonego porządku codzienności. Zakres prac copywritera Dziś w zakres prac copywritera wchodzą też: tworzenie nazw dla organizacji i produktów

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła