Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2020

Szpilki, szpileczki, szpilunie

Szpilki, szpileczki, szpilunie – niby  nic złego. Zwłaszcza w „Dniu szpilek”.  Gdy jednak całe to święto połączy się z jego pomysłodawcą  (Moliera2.com), ze świątecznym wyzwaniem (obowiązkowym szpilfie ) i sloganem ( Załóż szpilki, pomóż dzieciom chorym na raka !), to ….robi się bardzo, bardzo, bardzo  pijarowo i marketingowo. I bardzo transakcyjnie – 2 złote dla chorych dzieci  za każde szpilfie otagowane #DzienSzpilek, Moliera2.com. Niektórych wyraźnie bolą te 2 złote  od publikacji pary sfotografowanych szpilek.  Innym nieprzyjemnie zgrzyta zestawienie pomocy dzieciom chorym na raka z polem skojarzeń frazy „dzień  szpilek”. Z polem, na który wirują, takie obrazy, jak: młodość, mocne nogi, długie nogi, ponętność, atrakcyjność seksualna, sex appeal/seksapil, sexy look, Marylin Monroe, „SATC” („Seks w wielkim mieście”), wdzięk z odrobiną pieprzu, uwodzenie, rywalizacja, głód adoracji. Są jeszcze tacy, którym akcja daje sposobność do pomarudzenia na seksizm i „patriarchalną opresyjność”

10 przykazań content marketingu

1.    Bądź sobą, nie udawaj. 2.    Bądź oryginalny, wyróżnij się pozytywnie*. 3.    Bądź użyteczny, nie myśl jak marketer, ale jak klient**. 4.    Nie spamuj – bądź lubiany, a nie natrętny. 5.    Buduj zaangażowanie, wciągaj w dialog. 6.    Bądź rzetelny. 7.    Bądź cierpliwy. 8.    Słuchaj i nigdy nie przestawaj słuchać***. 9.    Bądź społeczny, doceniaj innych i dziel się z innymi. 10.  Szanuj innych**** *„Gdy żyjesz w świecie, w którym dominująca wyszukiwarka koncentruje się na promowaniu cennych stron, a wiodący portal społecznościowy  skupia na ludziach rekomendujących cenne strony, nie masz innego wyboru, jak tylko poświecić swój czas i energię na stworzenie czegoś…cóż, cennego” (Evan Bailyn)  **„Nowy marketing oznacza dostarczanie możliwie jak największej wartości możliwie jak największej liczbie ludzi i jak najczęściej”(Paul Roetzer) ***„Feedback is a gift” „Komunikacja to 50% słuchania i 50% mówienia” (Dave Kerpen) „Kto wsłuchuje się w otoczenie, rzadziej popełnia błędy. Jeśli

Siła kalamburu

Nie raz pisałam o sile kalamburów w reklamie i towarzystwie. Rzecz jasna nie w takim towarzystwie online, ale takim przy okrągłym stoliku, towarzystwie (i)skrzącym humorem. Bo dobry humor to matecznik kalamburu. Mówiąc dokładniej, dobry humor i językowy słuch oraz wigor, pasja, fantazja. Tak zwany językowy szwung.  A wracam do tematu kalamburów, bo właśnie znalazłam cudowny przykład zabawy słowem i jednocześnie coś, co mi świetnie pasuje do „reklamy” bluzki/bluzek. I ten slogan: Bluszcz!   Bluzkam, bluzkasz, bluzka…oto jak odmieniali starożytni Sarmaci słowo „bluzkać”, które przetrwało w 3 osobie l. poj. Jako „bluzka” (fragment garderoby damskiej), w 1osobie l.mn. „bluzkamy” (np.„sklep z bluzkamy”) oraz w trybie rozkazującym:„bluszcz”! „ Przekrój" 1946, nr 77 *Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka. ** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom. ***Polub  Content i Marketing   na Facebooku.

Mimozami jesień się zaczyna

Kojarzy mi się i z wrześniem, i z majem,  a także: z ars bibendi, z ćwirkologią i innymi dźwiękologiami, z  kaskadą różnolitego humoru,  z kolorem  rezedowym, z „domowym szczęściem, które pachnie kawą”, z CKOWM” (Centralnym Komitetem Obrony Wierności Małżeńskiej”) …  I z dziesiątkami  innych literackich cacek, finezji,  frenezji. Tak…, Tuwima nie da się zaszufladkować. Szokuje nawet wielością używanych imion: Atoli, Brzost, Czyliżem, Dr Pietraszek, dr Pietraszek, Folcio-Berżer, Jan Wim, Jan Wim, Korek, Nikko Tinne, Oldlen, Owóż, Peer, Pikador, Roch Pekiński, Schyzio Frenik, Ślaz, Tilly, Tuvim, Twardzioch, Wszak. Nawet dziś, w czasach multitaskingu i tysięcy narzędzi – grabiących, tłumaczących, systematyzujących, podpowiadających, weryfikujących,  Tuwim  zaskakuje i fascynuje  rozległością literackich zainteresowań, literackim warsztatem i …płodnością W moich oczach wciąż jest nadzwyczajną maszyną „produkującą” treści poważne i niepoważne, lekkie, lżejsze i najleżejsze: dla dzieci, smak

Chłodnik albo nazwy sekretne

Bywają nazwy sekretne. To takie nazwy, które pod powierzchnią znaczenia znanego wszystkim skrywają znaczenie osobne, na początku prywatne, potem półprywatne, a wreszcie... publiczne.  Weźmy na przykład taki „chłodnik”. Nie, nie, nie o letnią zupę mi chodzi, ale o typ chłopców, mężczyzn, mężów. Typ, który raz na czas milknie, zapada w grobową ciszę. Z czasem coraz częściej i na coraz dłużej.  Usłyszałam od swojej sąsiadki:„ Jestem kobietą już starszą, z 30-letnim stażem małżeńskim. Powiem krótko, nie zmienicie takiego typa, co milknie raz na jakiś czas. Co więcej, takie zachowania będą powtarzać się coraz częściej, ciche dni będą coraz dłuższe i tak w kółko”. I kiedy uszy miałam zajęte słuchaniem, w myśli wyświetlały mi się jeszcze inne nazwy sekretne: Absolut (dyktator), Barszczyk (leniwiec), Bezpiecznik (pewny siebie), Papinkarz (smakosz)…. *Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka. ** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca pr

Niech żyją 4P

Sześć lat temu pisałam: Dziś świat zrobił się strasznie pragmatyczny. Ludzie chcą wiedzieć przede wszystkim: jak zarobić/ zaoszczędzić, nie stracić, jak zrobić wrażenie, jak rozwiązać problem x, y, z . By zarobić na własnych produktach, nie wystarczy dziś  prosta reklama, ginąca w lesie innych reklam. Nie wystarczy marketing adresowany nawet najbardziej osobiście. List trąci myszką, e-mail ginie w powodzi e-spamu.   Dziś trzeba zbudować wokół siebie publiczność (najlepiej usieciowioną) i  karmić ją. Permanentnie, przyciągająco,  pożywnie. I dziś, po sześciu latach  zasada 4P  na wszystkich rynkach  wciąż ma się dobrze dobrze. A zatem niech żyje  zasada 4P : Przyciągaj/Przygarniaj Podtrzymuj Pożywiaj/ Przytulaj Posilaj Zasada 4P           *Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka. ** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom. ***Polub  Content i Marketing   na Facebooku.

Masłowska nie czuła

Reklama czasami poniewiera. Czasami dobre obyczaje, kiedy indziej dobry smak. Bywa nieczuła z wyrachowania albo…głupoty. Bo reklama karmi się starą zasadą: im wyraziściej tym lepiej….  A piszę o tym, bo  od kilku dni trwają spory o reklamę, w którą uwikłała się Masłowska. Dorota Masłowska. Choć lepiej napisać: zaangażowała się mózgiem i ciałem. I podpisała ją swoim nazwiskiem, pachnącym dotąd nieźle braną literaturą i dramaturgią. Otóż Dorota Masłowska, od między innymi Między nami dobrze jest, razem ze swoim biznesowo-kreatywnym partnerem – Maciejem Chorążym  w imieniu marki „Medicine”, w ramach projektu „Collaboration Art”,  pomyślała i odegrała spot  o odzieży, która leczy. Z żartami jak solą Słychać  w  tej reklamie mniej więcej takie słowa: „Czujesz, że współczesne zagrożenia cywilizacyjne cię przerastają? Próbujesz uporać się z drażliwością, dyskomfortem, niepokojem? Nie możesz zasnąć? Nie możesz wstać? Jest ci źle pośród ludzi, a jeszcze gorzej w samotności? Jesteś znużony i ni

Mniamuśnie do imentu

Któż z nas nie pamięta tego pierwotnego: mniam, mniam, am, am. To takie mniamuśne (mamuśne?)! Jeszcze pół łyżeczki.. No i okazuje się, że ten języczek kulinarnej zachęty  ma się całkiem dobrze  także w naszym niby dorosłym świecie. Wystarczy otworzyć Google, a tam częstują nas swoimi mniamuśnymi kulinariami gastroblogi. Okazuje się, że mniamuśna może być nawet chińszczyzna dla dwojga (a może nawet przede wszystkim ona ?).  Mniamuśne  mogą  być: muzyka, film, detale architektoniczne albo wnętrzarskie, inspiracje, spis serwisów  internetowych, a nawet wyjaśnienia czy komentarze.  Tak, tak, nie tylko ten burger z McDonald`sa na wielkim muralu  w centrum Warszawy, przy skrzyżowaniu ul. Chmielnej z al. Jana Pawła II. może być mniamuśny. Choć on akurat jest, jak głosi slogan, „Mniamuśny do imentu”.  Czy „mniamuśnego” nie autoryzował przypadkiem  diabeł  Piszczałka z Przyjaciela  wesołego diabła . Ten sam co to mówił: „Ja kudłaty durnowaty, ni czytaty, ni pisaty”. I „nie smutkować”. I  „nie s

Forever Purple

Mam ją. Połyskującą głębokim  fioletem. Jak najmodniejsza suknia mojej prababki z czasów, gdy w głowie była jej tylko moda. „Intensywna kolorystyka utrzymuje się przez cały sezon i jest wręcz nierzeczywista” – powiedział mi jej sprzedawca. I nie jest z niej  żaden Śliwkowy Cukiereczek (Sugar Plum), żadna Mocna Śliwka (Plum Power).  I Gruzińska Śliwka (Georgia Plum) też to nie jest. Nie jest to też Śliwka Królewska (Plum Royale). Nie nazwano jej też wprost ani Dziką Różą (Wild Rose), ani Nocnymi Falbanami (Midnight Ruffles), ani Rozczulonym (Rozkrochmalonym?) Ogniem (Melting Fire).   Mam od wczoraj Forever Purple ! Forever Purple : z nazwy, treści i formy. Moja Forever Purple obiecuje magię i kilka estetycznych smaczków. Takich dla fanów „fioletowych przebłysków”. Myślę, że moja Forever Purple spodobałaby się Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Myślę też, że gdyby znała ją znała Sue Monk Kidd (ta od Sekretnego życia pszczół ) to właśnie z niej zrobiłaby pożytek dla swoich  fiolet

Słowa kontra obrazy

Z jednej strony mówią „na mieście”, że liczą się tylko obrazy. A z drugiej, że ….ważne są tylko słowa i składane z nich narracje.  A oto jeden z licznych dowodów na moc słów.  Prosto z Danii, w której podobno mieszkają najszczęśliwsi ludzie pod słońcem.  Marie Tourell Søderberg, Hygge. Insignis Media 2016. * Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka. ** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom. ***Polub  Content i Marketing   na Facebooku.