Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2016

Czarny copywriting. Co to?

Niedawno pisałam o istocie copywritingu . Nie wspomniałam jednak o „czarnym copywritingu”. Nie wspomniałam, bo po prostu nie znałam wtedy jeszcze pojęcia „czarny copywriting”, choć samo zjawisko – jak się pewnie domyślacie – nigdy nie było mi obce. Czarna strefa Pojęcie „czarny copywriting” funkcjonuje obok takich terminów, jak „czarny PR”, „czarne SEO”, „czarny marketing” i służy nazwaniu praktyk nieetycznych. Takich, które posługują się manipulacją,  wprowadzają klientów w błąd. Albo mówiąc bez eufemizmów lub ściemy (niepotrzebne skreślić), kłamią tak, by zmusić innych do działania w określony sposób. O czarnych i białych sztuczkach marketingowych pisał przed laty, bodaj gdzieś około 2010 roku, Jacek Kotarbiński – skądinąd autor kilku książek poświęconych sztuce marketingu. Mówiąc o czarnych sztuczkach marketingu, Kotarbiński podawał wtedy przykłady miedzy innymi głośnych (teraz także obecnych!) promocji przyciągających frazesem: „Wysoka jakość za niską cenę” i  sezonowych rab

Recenzje w rękach blogerów i marketingowców

Recenzje, recenzje, recenzje*. Kto przeżył trochę lat, ten wie, że żeby je uprawiać w starych mediach (jak prasa, radio, telewizja) trzeba było mieć odpowiednie pełnomocnictwa (zatrudnienie w takiej czy innej redakcji) i kompetencje – odpowiednie wykształcenie, doświadczenie i inne wymagane właściwości. A poza tym recenzowano tylko niektóre przedmioty, te stworzone w nauce lub branży kreatywnej: książki, przedstawienia, filmy, dzieła plastyczne czy muzyczne. Być recenzentem! – to marzenie tysięcy (setek tysięcy?) dawnych absolwentów kulturoznawstwa, filologii polskiej i obcych, dziennikarstwa….. Dziś recenzować może każdy i wszystko Dziś recenzje, zrównane z testowaniem oraz opiniami i rekomendacjami, stały się podstawowym narzędziem w rękach blogerów i marketingowców. I recenzować może każdy, wszystko, we własnych i „zdobytych mediach”. Można więc recenzować …..jedzenie, kosmetyki, buty sportowe i inne, sprzęt elektroniczny i sprzęt AGD, a nawet maszyny do szycia (inne pewnie te

Hajp w najczystszej postaci

Nie tak dawno pisałam o hajpie . I pomiędzy 6 a 11 czerwca pojawił się w Sieci hajp w najczystszej postaci. Taki hajp, o którym żal nie mówić. Choć niektórzy, zwłaszcza niektórzy użytkownicy LC (lubimyczytac.pl,) woleliby o nim zapomnieć. Mowa tu o medialnym szumie wokół Cacao DecoMorreno – starego, poczciwego kakao, które zostało uczłowieczone. Ba! zostało obsadzone w roli autora książki pod tytułem Najwyższa jakość . Niech żyje prank! Pomysł, by Cacao DecoMorreno obsadzić w roli autora książki (w niektórych anonsach – całej trylogii) sam w sobie był nietuzinkowy, z dużym potencjałem przylepności. Zabawny, z ogromnym  polem  dla kreacji. Z góry można było przewidzieć, że przyciągnie: fanów dowcipu i wkrętów, media pośredniczące w re-publikowaniu memów (i innych sieciowych osobliwości!) i wszystkich biznesowo zainteresowanych tym, by przyłączyć się do internetowego szumu wokół Cacao DecoMoreno. I przyciągnął,  blogerów i dziennikarzy, o których „na mieście” mówi się, że uprawi

Dobre pisanie. Notatki z Pinkera

Szkoda, że nie znałam wykładów Pinkera przed laty. Stevena Pinkera. Uniknęłabym wielu autorskich błędów i łatwiej zdobyłabym się na autorską wyrazistość, co Pinker podpowiada… A komu jak komu, ale jemu warto wierzyć. No w końcu Steven Pinker to edytor, nauczyciel pisania, autor książki Piękny styl Przewodnik człowieka myślącego po sztuce pisania XXI wieku *. To człowiek, o którym się mówi: „jeden z najbardziej wpływowych intelektualistów na świecie”. A „The New York Times” pisał o nim: ciekawski, pomysłowy, nieustraszony, niesforny. I po spotkaniu z Pinkerem nie bardzo obchodzi mnie to, że jestem staroświecka, bo mam autorytet. Ba! Mam nawet kilka autorytetów, ale o innych, przy innej okazji! Dobre pisanie. 3 podstawowe warunki według Pinkera Pinker rozwija przed każdym piszącym (nieważne czy powieść, prozę naukową, bloga czy instrukcję używania czegoś) wizję dobrego pisania, które łączy z: założeniem, że pisanie to rodzaj „okna na świat”, prezentacji, przedstawienia, widowis

Idealne długości tekstów on-line

Dla  początkujących autorów (i nieważne czy recenzji, eseju,  pracy magisterskiej albo licencjackiej, czy wpisu na blog, czy scenariusza) najważniejsze jest pytanie: ile stron powinna mieć wersja końcowa tworzonego tekstu? Zawodowcy pytają o ilość znaków, rzadziej o ilość wyrazów. Zawodowcy, którzy zajmują się contentem chcą wiedzieć,  jaka jest idealna długość wszystkiego: artykułu eksperckiego, artykułu sponsorowanego, wpisu na blogu, wpisu na Facebooku, na Google+ i tak dalej... Pewnie  od razu pomyśleliście: co znaczy idealna długość? Uprzedzająco odpowiadam: najprzyjaźniejsza dla odbiorcy i dla wyszukiwarek. Badania nad optymalnymi długościami Badania nad idealnymi długościami tekstów w Internecie trwają od lat,  intensywniej od 2011 roku. Choć może tylko od 2011 więcej się o nich mówi publicznie.  Zajmują głównie Amerykanów: liderów bloggingu, mediów społecznościowych, e-marketingu. Większość polskich publikacji na temat optymalnych wielkości materiałów tekstowych on-li

Sobotnie pralinki

W nawiązaniu do idei opiekowania się treściami innych , moja dzisiejsza trójeczka. Trochę spóźniona, bo piątek  znowu był  piękny i znowu krótki, ale trójeczka najświeższa, ręcznie dobrana. A zatem polecam: 1. Wywiad z Wojciechem Wawrzakiem – prawnikiem, który specjalizuje się w obsłudze branży kreatywnej i e-commerce oraz właścicielem bloga nagrodzonego w konkursie Blog Roku  2015. Generalnie, wywiad o tym, jak zadbać o swoje prawa w relacjach biznesowych. Zwłaszcza, jeśli jesteśmy za nie odpowiedzialni od A-Z. A zatem zoom na umowy, na to, co w nich niezbędne, żeby uniknąć problemów i nieporozumień, gdyby przypadkiem nadeszły złe czasy. Bo umowy to dokumenty pisane z myślą o gorszych relacjach. Nie żeby ktokolwiek je przewidywał, ale, jak to mówią na mieście, zastrzeżenie własnych praw nie szkodzi… Szczegóły tutaj . 2. Czy podpisujecie swoje zdjęcia? A jeżeli tak, to jak to robicie? Czy na pewno tak, jak radzą specjaliści? Jeśli nie jesteście pewni, że podpisujecie swoje foto

Tylko nie nudź!

Ponieważ czasami lubię się oglądać za siebie, czytuję stare książki, oglądam stare filmy, słucham starych piosenek. Czytam też i przeglądam stare reklamy. I oto właśnie trafiłam na stary przewodnik wydany przez niejakiego Phineasa Taylora Barnuma – cyrkowca, polityka, przedsiębiorcę i bodaj pierwszego globalnego lidera w zakresie niestandardowej promocji i reklamy. Mowa tu o The Art. Of Money Getting or Golden Rules of Making Money (1880) A tu między innymi taki stwierdzenie: Kosz do papierów został wynaleziony prawdopodobnie z powodu licznych reklam i nudnych okólników.   Nic dodać, nic ująć ! Choć łatwo powiedzieć, gorzej wykonać… Dobrego dnia! Teraz czas na Ciebie. Blogowanie to gra zespołowa.  * Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka. ** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom. ***Polub  Content i Marketing   na Facebooku.

Copywriter, kto to?

O copywriterze mówi się żartobliwie copyrider, copyfighter, copyRAJTER. Nierzadko copywriterzy sami tak mówią o sobie. Nazywają się także mistrzami od słownych aperitifów, żonglerek, gięć i załamań. Tymczasem copywriter jest specjalistą od… tekstów, które mają sprzedawać. Choć dzisiaj już nie tylko, bo sprzedaż to tylko jedna z NOA – najbardziej oczekiwanej akcji. Celem copywritera mogą więc być takie NOA, jak: odwiedzenie innej podstrony lub strony, zapisanie się na newsletter, wypełnienie formularza, kontakt z przedstawicielem firmy. Copywriter jest więc specjalistą od tekstów, którą mają prowadzić do NOA i nie tylko (o czym poniżej). Tworzy anonimowo i   zwykle w organicznym związku z przekazem wizualnym. Jak mówił przed laty Leo Spitzer, copywriter uprawia swoisty Gebrauchkunst – sztukę stosowaną, użytkową, która należy do ustalonego porządku codzienności. Zakres prac copywritera Dziś w zakres prac copywritera wchodzą też: tworzenie nazw dla organizacji i produktów

Państwowy Urząd Rejestracji Snów

Nie tak dawno ( tu i tu ) pisałam o wszechobecności akronimów: w życiu codziennym, żarcie i satyrze, marketingu i reklamie. I oto właśnie, podczas weekendowego sprzątania, trafiłam na cudowny kawałek kabaretowego użycia akronimu. Sygnowany przez klasyka klasyków – samego Juliana Tuwima. Tak cudowny, że postanowiłam się z Wami podzielić. A chodzi o fragment prozy   PURS. Rozporządzenie . Przywołuje on świat absurdu skrzyżowanego z koszmarem albo koszmaru podszytego absurdem. Tytułowym akronimem Tuwim nazwał wyimaginowany Państwowy Urząd Rejestracji Snów. Dla tych, którzy PURS-u nie znają i dla próbki charakteru jego  absurdalno-koszmarnego  Rozporządzenia w 13 paragrafach , przytaczam 4,  wybrane  na chybił-trafił: „§ 5. Każdy obywatel Rzeczypospolitej zaopatrzony będzie w Książeczkę snów , którą obowiązany jest nosić stale przy sobie i okazywać na każde żądanie policji oraz agentów PURS-u. W książeczce snów notowane będą każdorazowe wyniki zeznań oraz opinia władzy o takowych

Sobotnie pralinki

W nawiązaniu do idei opiekowania się treściami innych, moja dzisiejsza czerwcowa piąteczka. Trochę spóźniona, bo weekend był za piękny i za krótki, ale piąteczka najświeższa, ręcznie dobrana. A zatem polecam: 1. Artykuł o granicach pomiędzy treściami redakcyjnymi a reklamowymi . Okazuje się, że z ustanawianiem tych granic  mają problem nie tylko blogerzy, ale i… profesjonalne media. Jeśli wierzyć badaniom On Board Ecco Network pod tytułem Jaka będzie przyszłość dziennikarstwa? , to 26% respondentów (pracujących dziennikarzy) uważa, że granica pomiędzy treściami redakcyjnymi a płatnymi materiałami jest mocno zatarta. Warto zwrócić uwagę na to, co przepytywani dziennikarze wskazują, jako przyszłość grup medialnych i ich redakcji . To niezła wskazówka  nie tylko dla redakcji pism on-line. A w kolejności są to: reklama on-line, prenumerata on-line, sponsoring, płatne treści. Reszta pod adresem . 2. I znowu coś, co bardzo lubię – rozmowa o flircie i stałych związkach biznesu i sztuk

Sekret skutecznego blogowania

Jakiś czas temu pisałam o zaletach pozostania w blogowej niszy . Dziś wracam do tematu. Wracam, bo oto znalazłam jeszcze jeden argument, że blogowanie w niszy może być czymś, co podziała wyróżniająco, odróżniająco i pozycjonująco na zatłoczonym blogerskim rynku „dla wszystkich i o wszystkim”. Niszowość może tu być… Fioletową Krową . Tym czymś, co pozwoli stać się niezwykłym, rozpoznawalnym i być „podawanym dalej”. Niszowość może nieźle pozycjonować A być rozpoznawalnym i szerowanym” w zatłoczonym i sformatowanym świecie bloggingu nie jest wcale czymś łatwym. Wiem o tym ja i każda oraz każdy, którzy choć trochę pobyli w blogosferze. To odwołanie do Fioletowej Krowy nie jest przypadkowe, bo oto sam Seth Godin podpowiada, że bycie w niszy nie tylko nie skazuje na zmarginalizowanie, ale stwarza szansę. I choć jego podpowiedź ma już swoje lata (książka Fioletowa krowa została wydana w 2003 roku), to nic nie straciła z aktualności. Co więcej, jej treści zostały wzmocnione przez