Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2018

Copywriting i myślenie magiczne

Lubimy magię. Lubimy magię, bo mamy ją w genach i  roztacza się wokół. Myślenie magiczne podkarmiają w nas nowe technologie i marketing. Dzięki nowym technologiom na naszych oczach realizują się  między innymi odwieczne marzenia ludzkości o lataniu (Jak ja lubię zdjęcia i filmy z dronów!), natychmiastowym połączeniu z innymi, podglądaniu życia innych i wpływaniu na innych. I jak się tak dobrze zastanowić, to wychodzi na to, że sukces Facebooka wyrósł po prostu na ludzkiej potrzebie „magicznych” połączeń i przekazów (impresji, ekspresji, perswazji), tak jak wcześniej realizowanie tych potrzeb przyniosło sukces telefonowi, radiu, telewizji. Tylko, że radio i telewizja zdecydowanie były poza naszą kontrolą. Z Facebookiem czy Instagramem jest całkiem inaczej! To nasze media, a przynajmniej przez nas zdobyte. Przynajmniej tak się nam wydaje. Nie więc dziwnego, że myślenie magiczne od zawsze wykorzystywał copywriting. Jeśli choć trochę interesujecie się historia reklamy, to musicie znać

Miłość od pierwszego spojrzenia

Mówią o niej iskra, chemia przeznaczenia, magia przyciągania, dziwna siła –  zaskakująca i intrygująca. Tak mówią o miłości od pierwszego wejrzenia. Faktem jest, że jest ona siłą literackich i filmowych akcji, choć – realnych podobno też. Jeśli wierzyć badaniom Kantar Public z lutego tego roku, to aż 75% Polaków wierzy w miłość od pierwszego spojrzenia!. Nic więc dziwnego, że frazę „miłość od pierwszego spojrzenia/ wejrzenia, ujrzenia” uwielbiają także copywriterzy. Używają jej w swoich zawodowych flirtach, romansach, podrywach. Bo copywritig to w gruncie rzeczy nic innego jak uwodzenie, podobnie jak pozycjonowanie, budowanie relacji, przywiązywanie do siebie… I bywa ta „miłość od pierwszego spojrzenia/ wejrzenia, ujrzenia” przez copywriterów przywoływana wprost albo adaptowana, jako: Miłość od pierwszego włączenia (Amica, 2008) Miłość od pierwszego zasmakowania (Knorr, 2016) Miłość od pierwszej filiżanki! (Tchibo, 2017)... W zależności od potrzeb, „miłość od pierwsze

Kontent, content, treść

Nie ma już chyba nikogo w naszym marketingu, kto by nie słyszał o content marketingu. I pomyśleć, że jeszcze 5 lat temu, gdy tu i ówdzie mówiłam, że zajmuję się content marketingiem zdumieni ludzie przecierali oczy. Jakby chcieli się upewnić czy na pewno widzą i słyszą to, co do nich dociera. Niedawno, po latach wzlotów i rozczarowań związanych z własnym i cudzym content marketingiem, trafiłam na cudowny fragment, niby fikcyjny i obcy (amerykański!), ale całkiem realistyczny i polski: - [….] muszę podwoić personel. Pozbyć się większości tych dziewczyn, które zarabiają ponad pięćdziesiąt tysięcy, żeby móc zatrudnić więcej pracowników za trzydzieści pięć, czterdzieści tysięcy. Więcej pracowników to więcej kontentu, a więcej kontentu to większy ruch na stronie. - A czy nie ma znaczenie, czy ten kontent jest wartościowy? Niektóre z tych dziewczyn wykonują świetną robotę. […] - Więcej zawsze znaczy lepiej*.  Czy rzeczywiście profesjonalniej znaczy więcej? Czy rzeczywiście wszystko