Przejdź do głównej zawartości

Posty

Nadchodzi Wielkanoc

Wielkanoc we wczesnym dzieciństwie kojarzyła mi się ze… strzepnięciem zimy, z wielkim zmartwychwstaniem wszystkiego: nadziei, zieleni, lekkości bytu – traktowanej wtedy jako zrzucenie czap, szali, rękawic, ciężkich kurtek i ciężkich butów. Kojarzyła mi się też z koszykiem czekającym na poświęcenie, w który pod białą serwetą szalały zapachy chleba i wędzonki, otulające kolorowe jajka. Otulały te zapachy moje małe ciało pochylone nad koszyczkiem i szły hen do góry. Przynajmniej tak mi się wydawało… Pamiętam, że zazdrościłam dzieciom, które oprócz jedzenia symbolicznego miały jeszcze w koszyczku złociste ciasteczka posypane grubym cukrem. Oczywiście do czasu, gdy nie pojęłam, że wielkanocny  koszyk to „zamknięta lista symboli" – niepodatna na jedzeniowe trendy i mody. Choć bliźni przemycali w swoich koszykach to i owo do poświęcenia, a to pomarańcze, a to czekoladę: w tabliczce albo w formie wydrążonych figurek … Zupełnie jakby byli po lekturze Czekolady Joanny Harris.   Przez lata
Najnowsze posty

Słodki storytelling

„Marketing mafijny” ma dwie strony, o czym więcej wkrótce. Jest jak ….grzech? Przyciąga i …po ochłonięciu stawia pytania. Czasami trudno mu się oprzeć, czasami „mafijna warstwa” jest tak zanurzona w pop-kulturze albo tak przezroczysta, że prawie niewidoczna, jak na przykład w opowieści o torcie Caprese , tu i ówdzie nazywanego tortem Al. Capone .  Był rok 1920  1920 rok, Caprese, czyli Capri – wyspa, która połyskuje przeszłością, magią i hedonizmem. Jak za czasów Oktawiana (jeszcze nie Augusta), który nazywał ją też Capri Apragopolis –Wyspą słodkiego lenistwa. Ta Oktawianowa wyspa (i Tyberiuszowa!) lubiła się odwracać od problemów rozjazgotanego świata.  Jest dzień jak co dzień. W powietrzu unosi się zapach smażonej ryby i lewkonii. „Łańcuch domów niby kostki cukru skrzy się”. A Carmine di Fiore piecze swoje ciasto migdałowe dla klientów swojej cukierni. Nie może się skupić. Nie spał zbyt dobrze. Całą noc śnił sen o krwistoczerwonych pomarańczach: Arancia Rossa di Sicilia,  Arancia Ros

Chrzań się majonezie

Podobno tam, gdzie Adriatyk gada z Morzem Jońskim fale niosą keczup i majonez. Wyrzucają je na plażę w okolicach: Lecce, Gallipoli i Brindisi. Podobno majonez jest jakby prosto z kontenera wyjęty… Tymczasem u nas media płaczą nad cenami majonezu. Roi się w nich  od  od tytułów, obliczonych na klik, klik:    Słoik majonezu za 16 zł. "Ludzie patrzą i nie wierzą". Winiary reagują Cios w sałatkę jarzynową, majonez już po 16 zł Majonez drożeje w oczach. Winiary tłumaczą się  Pokazał, ile kosztuje słoik majonezu. To jest "supercena"  Ceny majonezu wystrzeliły jak rakieta. Co się dzieje?  "Majonez grozy". Ekspertka: Nas już nie stać na taki poziom .   Kosmiczne ceny majonezu, a Wielkanoc tuż tuż… I dalej: „Mocna odpowiedź polskich producentów żywności na zjawisko "majonezów grozy" – wysokich cen produktu spowodowanych galopującą inflacją. Kieleckococcinum to niedrogi homeopatyczny substytut majonezu. Producent zapewnia, że organizm poczuje się jak po ma

Marsz po tort, czyli cake-walk

  Gdyby tytuł dzisiejszego posta tłumaczyć dosłownie, to można by go podać jako: „spacer po ciastko" albo „marsz po ciastko".  Oczywiście, po jedno by się nie opłaciło, no chyba że tym ciastkiem byłby tort.  I w istocie, „spacer po ciasto” motywował tort.  Tort był nagrodą dla tańczących wokół niego Afroamerykanów, podobno jeszcze przed wojną secesyjną. Jednak prawdziwą popularność cake-walk zdobył na przełomie wieków.  Primrose & West's Big Minstrels. Library of Congress Prints and Photographs Division Washington O specyfice tego tańca pisał w latach jego europejskiej świetności Stefan Barszczewski, autor  Obrazków amerykańskich: Jest w nim trochę walca, trochę polki, trochę kontredansa, trochę poloneza, a zarazem dużo ruchów i skoków małpich, dużo wyginań i gestów przypominających lubieżny, namiętny, a tak bardzo nieprzyzwoity taniec bajader — danse du ventre. Tańczący ustawiają się parami i defilują w skocznym marszu, przy dźwiękach muzyki głośnej, dziwacznej, w

Tort, najlepsze slogany

Do niedawna nie wierzyłam w automaty do pisania. Po prostu nie wierzyłam, że mogą one zastąpić na przykład takiego copywritera z krwi i kości.  Postanowiłam wzmocnić tę wiarę twardymi dowodami zdobytymi przez przetestowanie generatorów sloganów reklamowych (darmowych !). W roli przynęty użyłam mój ulubiony ostatnio produkt: „tort”.  No i okazało się … że nie mam racji! Generatory generują! Szybko i całkiem ciekawie. A do tego dowcipnie.  Co prawda, w niektórych przypadkach tylko po angielsku, ale jednak!  Zresztą oceńcie sami. Poniżej przedstawiam wam  listę wybranych haseł reklamowych, stworzonych przez AUTOMATY.  Niektóre musiałam spolszczyć czy ogładzić.  1. 3…2…1… Tortuj z nami! 2. Aahhh! Słodkie przestępstwo. 3. Baw się z tortem!  4. I stworzył Bóg tort. / I stworzyła Bogini tort.  5. Cud ma swoją nazwę: tort! 6. Czujesz to? Tort. 7. Dziel się chwilami, dziel się tortem! 8. Dzięki tortowi jest piątek! 9. Elegancki, piękny, występny! 10. Fakty pokazują, że tort

Weekendowa tortologia

No i weszłam w tortologię… Niby przypadkiem, ale cięgnie mnie ku sobie, ciągnie… Bo okazuje się, że rzeczywiście jak chce Karolina Konopka w swojej Tortologii , tort to nie tylko ciasto, to obiekt ważny rodzinnie, towarzysko, patriotycznie, artystycznie, czyli kulturowo.   Dodałabym jeszcze, że tort jest ważny biograficznie i językowo.  Bo prawie na każdego przychodzi moment, w którym odkrywa głębię fraz: "Ile to tortów razem zjedliśmy" czy  "Okruchy z weselnego tortu".  Co do tych okruchów, to Amerykanie podobno wierzą, że „wysuszone”  kawałki weselnego tortu gwarantują nowożeńcom długie i słodkie życie, najlepsze te trzymane pod poduszką.  Tort emblematyczny  Jakby na tort nie patrzyć, jest emblematem dzieciństwa, wkraczania w dorosłość, w małżeństwo… To ikona uroczystości, celebracji imiennych i plemiennych. Torty i towarzyszące im okoliczności osiadają w pamięci, jak perfumy, jak muzyka. Z czasem tężeją w legendy, czasem w baśnie  o miłości, przynależności, feto

Tortoland, la, la, la

Jeszcze trzy tygodnie temu nie wiedziałam, że istnieje tortoland: tortomania, tortokreacja, tortojubilerstwo. Po raz pierwszy odkryłam je (wszystkie!) podczas pewnego szkolenia cukierniczego. Jego finałem były torty, w których apetyczność została nakryta… sztuką. Mocno nasycone kolory, metaliczne, zwierciadlane albo zamszowane tekstury, złoto, srebro, „brylanty”, perły, brokaty  i piórka  wrzuciły mnie w  cukierniczy glamour, w szaleństwo wyobraźni ufundowane na pragnieniu... luksusu? Trudno tylko powiedzieć czy chodzi tu o marzenie o  luksusie cukierników czy ich klientów.  A może jednych i drugich?  Może rzeczywiście istnieje coś takiego jak obustronna (cukierniczo-kliencka) tortoterapia? Może istnieje leczenie przez projektowanie/robienie/chłonięcie  „odlotowych” słodkich dekoracji, pod którymi śpi smak?  Projektowanie smaku, hmmm…  Potwierdzać to zdaje się choćby ten komentarz do instagramowej rolki przedstawiającej narodziny  fioletowego piętrowego tortu z kolcami pewnej znanej cu