Przejdź do głównej zawartości

Posty

Przebiśniegi na językach

  Obudziłam się wczoraj z pytaniem: A jeśli język jest okiem? Jeśli rzeczywiście słowa narzucają  postrzeganie, interpretację, ocenę rzeczy i ludzi, historie i Historię? Przecież mówią na mieście: tak widzisz/myślisz, jak mówisz. Jesteś mówiony! Jesteś używany przez swój język! Potem poszłam na spacer, chłonęłam świat, nie nazywając niczego. Do czasu aż nie zatrzymały mnie pierwsze przebiśniegi, wykluwające się z…zeszłorocznych dębowych liści. Przebiśnieg mój marcowy (2025) I pomyślałam sobie jak bardzo różnie widzielibyśmy te pierwsze przebiśniegi: ja, mój rumuński znajomy i ciotka Lucy. Ta sama, która w Anglii zaraziła się galantofilią– wirusem kolekcjonowania przebiśniegów, starą angielską, arystokratyczną, nieuleczalną chorobą. Nie chce jej przejść ta przebiśniegomania, pomimo upływu lat i żartów całej rodziny.  Kiedyś jej syn powiedział, że jest po prostu galanthobore.  - Kim oni są, ci galanthobore? – zapytałam.  - No nudziarzami, przebiśniegowymi nudziarz...
Najnowsze posty

T-shirt, kwiaty, słowa

No i chodzą za mną słowa i kwiaty . Właśnie dotarł do mnie kupiony on-line t-shirt z fragmentem wiersza Miłosza, Czesława Miłosza: Oset, pokrzywa, łopuch, belladonna Mają przyszłość. Ich są pustkowia I zardzewiałe tory, niebo, cisza. Cytat z  wiersza Miłosza jest dyskretny, umieszczony wysoko na plecach. Jest prawie niewidoczny.  Na t-shircie rządzą fiolety i butelkowe zielenie na czarnym tle. Zielenie i fiolety układają się w  osty, pokrzywy, łopuchy. Jest i ona la bella-donna, w języku botaników: Atropa bella-donna. Jest to trucizna, którą brano czasami za lek albo kosmetyk.   I bella-donna. Można trafić na legendy, które mówią, że czarownice późnego średniowiecza używały wilczej jagody (obok cykuty, tojadu, mandragory) jako składnika maści … „na latanie”.  Niektórzy przepuszczają, że to ona – Atropa bella-donna – zabiła Szekspirowych kochanków z Werony. Jest bardzo prawdopodobne, że tak chciał Szekspir. Przecież podobno od  jej trucizny– podanej prz...

Po okładce

  Chodzą za mną kwiaty: pojedynczo, dwójkami, stadami . Nawet teraz, w środku zimy, czekały na mnie … w księgarni. Nie dało się ich nie dostrzec, kusiły, wabiły kształtami, barwami, teksturą. Oszałamiająco burzyły wszystko co dotychczas myślało mi się o książkowych okładkach, o ich służebności wobec treści: korespondencji, relacji, komunikacji! Okładka – przywoływałam jakieś fragmenty z pliku pamięci „marketing książki” – musi mówić o treści, grupie docelowej, tonie książki. Bo okładka to przecież pierwsze wrażenie, wizytówka, zaproszenie, la, la, la…   Tymczasem kwiaty, które wabiły mnie już od wejścia, kwitły na okładkach książek różnych autorów i prezentujących różne gatunki: powieści psychologiczne, komedie i tragedie Szekspira, zbiory publicystyki literackiej. Tryumfująco oznajmiały sojusz literatury i sztuki botanicznej, słowa i cieplarniano-ogrodowego spojrzenia… Obwieszczały trumf intensywności i bujności nad minimalizmem, malarskości nad typografią. Obejmując kwi...

Takie tango

Nie będę ukrywać, ze lubię o…tangu. Kiedyś w  Miedzynarodowy Dzień Tanga napisałam o cudownym mariażu tanga i reklamy, w latach trzydziestych zeszłego stulecia.  W tamtych latach tangowano na potęgę.  W karnawale 1930 roku można było przeczytać w „Świecie”:  „ Nadszedł wreszcie taniec XX wieku. — Runęły foxtroty, shimmy, javy, bluesy — zostało zwycięskie tango argentyńskie. Dziś tańczy je cały świat w małych boitach paryskich, w snobistycznych barach Wielkich Bulwarów i Riwiery, w portowych spelunkach, w izbie robotnika i pokoiku pensjonarki. Jazz, patefon i radio — grają: tango argentyńskie. Gorące słońcem południowej Ameryki, zmysłowe, jak dżungla nocą, i upajające, jak hiszpańskie wino. Jest w nim podświadoma tęsknota starej Europy za Nowym Lądem. Tęsknota za miłością, odrodzoną przez bujną przyrodę”.  Była to trzecia fala tanga na ziemiach polskich. Pierwsza  polska fala tanga Pierwsza  polska fala tanga wezbrała tuż przed pierwszą wojną światową....

Święty Mikołaj przejęty

  Im jestem starsza, tym bardziej komplikuje mi się figura Mikołaja, kiedyś wyłącznie świętego. Myślę sobie, że trudno o postać bardziej tajemniczą, użyteczną i bezpardonowo użytkowaną niż święty Mikołaj, dziś po prostu Mikołaj – najczęściej człowiek na godziny, z wymiętą „umową o „dzieło” w kieszeni czerwonego kubraka albo tandetny gadżet, co to potrafi nawet w twerk. Jakieś sto lat temu Mikołaj, jeszcze święty, opiekował się końmi i inną zwierzyną domową. W wigilię swojego grudniowego święta kazał do… wilków. Tych realnych, które przejmowały władzę nad grudniowymi lasami, ale i tych symbolicznych. W nocy z 5 na 6 grudnia wymieniano na drzwiach końskich stajni wyblakłe wizerunki Świętego. Im bliżej Wschodu, tym bardziej wierzono w jego ochronne moce. Tu i ówdzie szeptano podobno, że tam gdzie Bóg nie może, święty Mikołaj dopomoże.  Piotr Stachiewicz, Grudzień. Źródło:https://cyfrowe.mnw.art.pl/pl/zbiory/203994 Wcześniej święty Mikołaj dyskretnie opiekował się pannami bez pos...

Poeta reklamy

Mam i ja – oliwę z twarzą Dantego. Moja pasja obserwowania różnego rodzaju literacko-reklamowych kłączy nie pozwoliła mi przejść obojętnie obok tej oliwy.  Mogę chyba powiedzieć, że od pewnego czasu Dante „za mną chodzi”, stoi przy moich alejkach zakupowych, jakby na mnie czekał. Jakiś czas temu podprowadził mnie do nietuzinkowej książki, niby kucharskiej, ale i o włoskiej kulturze. A może zwłaszcza o włoskiej kulturze? Po otwarciu tej książki unosi się wokół radość opowiadania o włoskich smakach, zapachach, teksturach, kolorach, a nawet dźwiękach. Jak dobrze się wsłuchać, to można usłyszeć muzykę, najbardziej soczystego florenckiego bluzgu, tarantelli, O sole mio czy melodię „Roma ach, Roma, ty się wcale tak nie sromaj!”. Wirują w tej książce, pod którą podprowadził mnie Dante, włoska historia, geografia, legendy, piękne mity literatury – Beatrycze!, popkultura, stereotypy włoskie i polskie, włoskie i polskie osobliwości lingwistyczne, warszawska codzienność z drugiej dekady XXI ...

Kiełbasa czy klej?

Wiem, wiem, dla większości osób nazwa „klej” wiąże się dziś z frazą „kopiuj i wklej”. I cóż, że sama czynność jest mocno podejrzana?  Dzisiejsi młodzi nie zaklejają swoich relacji osobistych w kopertach z naklejonym znaczkiem. W ogóle, kto jeszcze wysyła miłość, przyjaźń, przywiązanie w listach? Kto jeszcze myśli o „kleju” jako czymś, co może scalić, ocalić, zjednoczyć? Słownik slangu miejski.pl przekonuje, że właśnie… młodzi. Używają słowa kleić w znaczeniu „robić coś razem” (oprócz rozumieć, kminić, czaić bazę).*  Dla większości młodych jednak klej, klejenie, sklejanie nie brzmi zbyt dobrze. Wiem coś o tym, bo też tak miałam, też bardziej niż scalanie podobało mi się bycie częścią osobną. Outsiderka, outsider – to brzmiało dumnie. Podobnie jak dzisiaj: aktywista/stka, lider/ka… Poza wszystkim innym te nazwy: stylizują. A stylizacja – jak wiadomo – to  w pewnym wieku (a może zawsze?) rzecz najważniejsza! Ale, do kleju! Polszczyzna mówi, że można być przyklejonym albo odk...