Wczoraj zmarła Maria Koterbska. Zmarła, gdy wokół padał śnieg. A dla mnie Maria Koterbska była w swych piosenkach poetką deszczu, jesieni, rudości. Myślałam o Koterbskiej kilka dni temu. Przyszła mi na myśl jej piosenka, kiedy po raz kolejny czytałam o Zanzibarze, „Wyspie dzisiejszych celebrytów”. Koterbska też śpiewała o Zanzibarze*, wyspie wygrodzonej ze słów, obrazów, dźwięków, rytmów i melodii powszedniości, wyspie miłości. Śpiewała: Gdy nadchodzisz, wołam: "Zanzibar" Wołam: "Zanzibar" - znaczy: "Witaj mi!" i dalej: Żeśmy biedni - to co? Że bezdomni - to co? Dla nas klomb pyszni się Dla nas wiatr, dla nas ptak Dla nas gwiazdy jak szkło (…) Nie naśmiewajcie się z naiwnych naszych szyfrów, czarów Zakochani płyną nurtem swoich Zanzibarów A świat odkrywa dla nas tajemnice ciągle nowe Więc jakże niezwykłe rzeczy wołać zwykłym słowem? Ehhh, Maria Koterbska była też w swych piosenkach poetką miłości lat 50.60.70. *Polska wersja piosenki Csinibaba (János
Wczoraj minęły kolejne urodziny Susan Sontag. Zawdzięczam jej wiele. Przede wszystkim – lekcje fotografii. Zawdzięczam jej myślenie o fotografii jako o „zamrażaniu” wykrojonych kawałków światów. (Jeszcze jakiś czas temu nie dostrzegłabym „gastronomicznych” jakości w tej chłodniczej mataforze). A więc jest fotografia zamrażaniem wykrojonych kawałków świata, świata niekoniecznie prawdziwego. Bo fotografia – o czym dziś wiadomo doskonale – bywa wyśmienitą „podrabiaczką rzeczywistości” – gładzią i antygładzią, filtrem, montażystką. Niewierną referentką. Susan Sontag wiedziała o tym od dawna. Całe lata przed Instagramem – świętą ścianą fotografii masowo i automatycznie „retuszowanej”, filtrowanej, manipulowanej. Była Sontag historyczką, teoretyczką i profetyczką w temacie fotografii. Pisała: „Wszystko istnieje po to, by znaleźć się na fotografii”, długo przed fenomenem selfie. Sontag przewidziała łatwość i potrzebę fotografowania. Mówiła: Jesteś zadowolony – pstrykasz, tęsknisz – pstr