Jakiś czas temu pisałam o Bondowej recepcie: Wstrząśnięte, nie zmieszane (Martini). Tak nawiasem mówiąc, jest to gotowy slogan reklamowy.
Dziś wracam do tego wpisu, bo znalazłam jego rozszerzenie i to u samego Jerzego Bralczyka, a dokładniej w jego rozmowie z Michałem Ogórkiem z książki …Kiełbasa i sznurek (2012). Swoją drogą też ciekawie oprawionej marketingowo: z tytułem nawiązującym do dziecięcej wyliczanki-rymowanki: Jurek, ogórek, kiełbasa i sznurek i rymowanym testimonialem Wojciecha Młynarskiego.
Profesor Bralczyk zwrócił uwagę na coś, czego dotąd nie widziałam. Na paradoks, który bierze się y z przekładu. Z wpisania w przekład jednego z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich cytatów filmowych słów rozpoznawczych polszczyzny – owych „trz”, „ąś”, „ęt”, „sz”*.
Bond mówił:wstrząśnięte, nie zmieszane. Wyobrażasz sobie Jamesa Bonda, który to mówi po polsku? To byłoby świetne, gdyby aktor grający Bonda reklamował jakieś coś i nagle „wstrząśnięte, nie zmieszane” – by powiedział po polsku*.
Ja to sobie wyobrażam. To byłoby niezłe!
*Wśród językoznawców słowa rozpoznawcze danego języka, trudne do wymówienia przez cudzoziemców, nazywa się szyboletami. W szerszym znaczeniu – przejęli je socjolodzy – szyboletami nazywa się słowa i frazy, które łączą, które pozwalają wyróżnić „swoich” („tutejszych”, „zakorzenionych”…) od obcych. Nie muszę chyba tłumaczyć, że bywają one nie lada gratką dla copywritera.
**Jerzy Bralczyk
Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa.
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)