Przejdź do głównej zawartości

Sprytne lokowanie produktu nie trwa od dziś


Jeśli ktoś lokowanie produktu kojarzy z ostatnimi latami,  to jest w błędzie. Jeśli  ktoś lokowanie produktu kojarzy wyłącznie z serialami i programami telewizyjnymi, filmami, grami, muzyką albo literaturą – to także jest w błędzie.


Bo lokowanie  produktu jest stare jak  przedsiębiorczość twórców – przedsiębiorczych z natury albo … skazanych na przedsiębiorczość.  I  lokowanie produktu było i jest obecne nie tylko  w serialach radiowych, telewizyjnych, kinie, literaturze, ale także w… teatrze.  Bywało, bywa  i pewnie będzie bywać: albo nachalne, albo dyskretne, albo  z  wielkim przymrużeniem oka. Takim teatralnym!

A piszę o tym wszystkim, bo właśnie trafiłam na super przykład lokowania produktu w dawnym polskim kabarecie, a dokładniej  – w Qui Pro Quo, Cyganerii, Bandzie, Cyruliku Warszawskim.  Wszystkie te przedsiębiorstwa rozrywkowe były  powiązane licznymi kontraktami reklamowymi  ze salonami mód męskich i damskich, rynkiem  urody ( ach to  hasło lat 30. „Karmin wierny Twoim ustom”), producentami i dystrybutorami „wytwornych” trunków, modnymi restauracjami i kawiarniami i….kwiaciarniami.   A nawet  z salonami samochodowymi. Programy teatralne z lat 20.i 30. XX wieku przypominały słupy ogłoszeniowe. Naprawdę!

Kontrakty reklamowe realizowano na wiele sposobów. Przez  graficzno-tekstowe reklamy, testimoniale aktorów, polecenia  konkretnych adresów ( rodzaj linków z przedcyfrowych czasów)   –  i przez sprytne lokowanie produktów. Mistrzem w tym ostatnim był Fryderyka Járosy – najbardziej popularny Węgier w II Rzeczpospolitej i  aktor, konferansjer i zarządzający nocnym życiem teatralnej Warszawy w latach miedzywojennych.  A robił to na przykład tak:
„Jak państwo widzą, mam na sobie nowy piękny frak. A było tak: Przyszedł do mnie pan Borkowski, Żurawia 27, i powiedział: >>Uszyję panu darmo nowy frak, ale pan za to powie ze sceny, że uszył go Borkowski, Żurawia 27<<. A ja mu na to z oburzeniem: >>'Nie, panie Borkowski, Żurawia 27, ja nie mogę powiedzieć, że ten frak uszył mi pan Borkowski, Żurawia 27, bo my w teatrze nie uznajemy tego rodzaju reklamy. Niech pan to sobie zapamięta, panie Borkowski, Żurawia <<27!"*

reklama, teatr, aktorzy, Jarosy
Reklama z programów teatralnych 1931.

Testimonial z programów teatralnych 1937.
* Cyt za: Jerzy Jurandot, Dzieje śmiechu, Iskry, Biblioteka Stańczyka, Warszawa 1959.

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.





Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc