Przejdź do głównej zawartości

Teatralny hajp made in Wrocław

Nie tak dawno pisałam o hajpie, czyli marketingu, który świetnie się sprawdza w przemysłach kreatywnych. To marketing nieoceniony w czasie oczekiwania na premierę – spektaklu, filmu, wystawy, gry, pokazu mody. To marketing, który ma za zadanie zbudowanie wyjątkowo intensywnego  zainteresowania mediów i publiczności. 

Świetnie, jeśli w ten czas oczekiwań na premierę uda się wpleść konflikt, coś co wyraźnie podzieli media i ich odbiorców, co będzie prowokowało do zajmowania stanowiska i „szeptania” o nadchodzącej premierze  w rozmowach prywatnych, towarzyskich, społecznościowych, itd….  Ba, nawet zawodowych! To wręcz recepta na wirusowe podsycenie zainteresowania, rozbudowanie publiczności, na szum. Im większy, im z udziałem liczniejszych mediów i osób, tym lepiej. 

I któż miałby zrobić lepszy hajp niż specjaliści od teatru, eksperymentujący z budowaniem publicznych emocji od zeszłego tysiąclecia. Najlepszym przykładem teatralnego hajpu może być ostatni szum wokół przedstawienia Eweliny Marciniak Śmierć i dziewczyna z Teatru Polskiego we Wrocławiu.  Hajp made in Wrocław. 

Przedstawienie promowano jako spektakl z elementami pornografii (oficjalny plakat przedstawienia został ocenzurowany przez Facebooka z powodu niezgodności  z regulaminem portalu społecznościowego), z udziałem pornograficznych aktorów.

Jak donoszą świadkowie z widowni, którzy przedstawienie już widzieli, pornografii nie było! I po sprawie, bo przedstawienie podobno jest wartościowe, a nawet poruszające. I wielka figa tym, którzy uwierzyli sugestiom teatralnej rzeczniki prasowej, plakatowi, ostrzeżeniu na oficjalnej stronie WWW teatru, że przedstawienie jest tylko dla widzów, cyt. „naprawdę DOROSŁYCH i zawiera sceny seksu” ( z dn. 22 XI), a podobno – jeśli wierzyć mediom - wcześniej pisano, że zawiera „ sceny pornograficzne"

A jednak na marginesie tego wrocławskiego  hajpu pojawia się parę pytań:
  • jak bardzo „fikcyjne” mogą być informacje o produkcie na oficjalnej stronie WWW organizacji (przedsiębiorstwa, instytucji...), w oficjalnych informacjach PR-u, w reklamie (ach ten plakat!),
  • czy fakt, że organizacja, która  używa fikcji i „wkrętu” w oficjalnych informacjach na stronie WWW, informacjach prasowych i reklamie zajmuje się sztuką oraz rozrywką usprawiedliwia   promocyjną, reklamową i wizerunkową fikcję  czy wkręt,
  • jakie są granice w reklamie i marketingu i kiedy brudne sąsiedztwo (jak pornografia) jest dozwolone,
  • po co dobremu teatrowi brudne sąsiedztwo w promocji i marketingu?

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.



Komentarze

  1. Czyli podsumowując hajp jest nieetyczny, ale skuteczny :) Ja bym się zdenerwowała jeśli zainteresowałabym się przedstawieniem tylko z powodu czegoś, co miało wg reklamy w nim być, a potem w nim nie było. Niefajnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, jeśli hajp obiecuje coś, czego nie ma w zapowiadanym wydarzeniu, jest po prostu fałszywą obietnicą albo - mówiąc wprost - marketingowym kłamstwem.
    I nie jest czymś nowym w teatrze. Przypomina mi się tu słynna XIX wieczna "Bajeczka". A leciało w niej mniej więcej tak:
    "Był pasterz...nie ...był jeden dyrektor teatru
    Który blagi używał jak żeglarze wiatru.
    I pchał nią czas długi interes dość gładko.
    A dziennikarze za nim jak za panią matką
    Wołali na publikę: chodźcie pany, damy
    Zobaczycie przecudne komedyje, dramy
    [...]
    I szła na lep publika, lecz niedługo pono,
    Poznała się, że jakoś sobie z niej zadrwiono".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Wokół biznesu w purpurze

  Od paru dni wraca do mnie myśl o purpurze: w brandingu, w marketingu, w reklamie. Jak zwykle, jest to myśl sprowokowana, tym razem pewnym przelotnym spotkaniem z firmą, która postawiła na „purpurową identyfikację”. Jak dla mnie jest to super pomysł, bo im jestem starsza tym bardziej uwodzi mnie purpura. (Może do tego koloru po prostu się dojrzewa?)  Na mieście jednak mówią, że z purpurą jest tak, że albo kochasz, albo nienawidzisz.  Myślę, że jest tak dlatego, że purpura to kolor łączący ekstrema: energię czerwieni i spokój niebieskości.  Źródło : https://pl.pinterest.com/pin/1407443629298597/ Purpura pulsuje, wibruje odcieniami. Nie bez kozery mówi się: „Purpura jest wszystkim, tylko nie zwykłym kolorem”.  Purpura opalizuje przy patrzeniu i w emocjonalnym oddziaływaniu: przyciąga i dystansuje, rozgrzewa i uspokaja, cieszy i smuci. Przystoi dumie i radości, i pokorze, i pokucie, i żałobie. Czy widział ktoś coś bardziej żałobnego niż purpurowe bratki? Nie jest ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...