Obudził się piękny listopadowy dzień. To rarytas w moim kraju, bo polskie listopady to przedsionek zimy: ołowiane niebo, ołowiane krajobrazy, ołowiane myśli… Choć jak pokazuje dzisiejszy dzień, w listopadzie też czasami świeci słońce.
Zgodnie z rytmem moich dziadów i pradziadów, dziś myślę o nich, moich drogich umarłych. Myślę też o niej – V., która znalazła sposób na trzymanie się przy życiu. Im bardziej ono z niej uchodziło, tym bardziej mówiła: „Mam życie pod kontrolą”. Jakby tymi słowami chciała przekonać wszystkich o własnej mocarności, a najbardziej siebie. Rozdygotana wewnętrznie, bombardowana przez armię chorób i choróbek mówiła niezmiennie: „Mam życie pod kontrolą”. Tryb życzeniowy desperacko wymieniała na oznajmujący.
Słowa miały ograniczą przydatność do użytku.
***Polub Content i Marketing na Facebooku.
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)