Przejdź do głównej zawartości

Trucizny



Nie da się ukryć, że żyjemy w czasach gdy słów używa się jako broni rażącej. I nie da się jasno i wyraziście określić jakie słowa i w jakiej dawce ranią, a nawet zabijają*. Czasami wystarczy tylko bardzo subiektywne odczucie trucizny, aby czuć się zatrutym. Chciałoby się powiedzieć: Każdy ma swoją dawkę trucizny! I odtrutki, i odtrutki…

Tłumaczyzm

Trucizną może być żart, krytyka i mansplaining, womansplaining/girlsplaining, adultsplaining i każdy inny „tłumaczyzm” uprzywilejowanego „tłumacza” wobec „poddanych”. Każde tłumaczenie**: aroganckie, nonszalanckie, pogardliwe. Każde tłumaczenie, gdy autor lub autorka są wyjątkowo pewni swojego zdania przy równoczesnym braku kompetencji i komunikacyjnej wrażliwości i/lub techniki. Kiedyś nazywano to butą. A o butnych „tłumaczach” mówiono : arogancki dupek.

Zaraz, zaraz..., a jak mówiono o butnych tłumaczkach? Zuchwała? Apodyktyczna? W każdy razie – ze względu na rzadkość zjawiska (publiczna buta kobiet nie jest jednak tak stara jak świat) – mówiono o nich rzadziej i jednak jakby ładniej.

Patrząc na na cały ten tłumaczyzm trudno nie dojść do wniosku, że tylko to retoryka władzy i uprzywilejowania.

Przykłady tłumaczyzmu

Tłumaczystą można zostać na wiele sposobów. Do najpopularniejszych należą:
  • zabieranie czasu innym przez „ględzenie” uprzywilejowane rolą,
  • samozwańcze pouczanie, bez „legitymacji” i bez prośby,
  • programowe niesłuchanie partnera rozmowy (Mam swoje zdanie i nie zawaham się go użyć!),
  • narzucanie w rozmowie (wykładzie, instruowaniu. pouczaniu) protekcjonalnego tonu i adresu, który infantylizuje partnera (np. zwrotów kobieto, dziecinko, złotko, chłopczyku),
  • używanie ogólników ucinających próby wyrażenia własnego zdania przez partnera rozmowy (Pan/Pani nie ma właściwego dystansu, przesadza, mija się z prawdą, Ty, dzieci i ryby głosu nie mają, itp. ),
  • przerywanie wypowiedzi partnera rozmowy bez jakiegokolwiek merytorycznego uzasadnienia,
  • przesłuchiwanie partnera rozmowy,
  • niedopuszczanie do głosu partnera rozmowy,
  • kończenie rozmowy bez merytorycznego i technicznego uzasadnienia (Pozwoli Pani/Pan, że na tym skończymy skończymy nasze  spotkanie …. )

Wniosek

Nie objaśniaj świata drugim tak, jak Tobie niemiło. 

Uwaga!
Różnice pomiędzy tłumaczyzmem a temperamentem i „uposażeniem osobowości” bywają niekiedy bardzo dyskretne.

* Czyż to nie trucizną wnikającą przez ucho Gertruda zabiła ojca Hamleta?
** wykład, instrukcja, porada, itd...

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.





Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc