Przejdź do głównej zawartości

Boskie botki albo nowa era w marketingu

No i influncerki z Insta mają nie lada konkurencję: sztubrytki, botbrytki albo po prostu botki, czyli dziewczyny cyfrowo generowane (CGI-computer generated imaginery). Awatarki.

Te ostatnie mają nad gwiazdami Insta z krwi i kości tę przewagę, że są ciągle jednakowo zaangażowane i zdyscyplinowane, ciągle tak samo witalne, nieskazitelne, poprawne. I niezmiennie tak samo młode. Niekiedy same bywają tą swoją młodością skonfudowane i zadają sobie – jak na przykład  Limiquela (Lil Miquela, Miquela Sousa) – pytanie, czy aby nie powinny jednak z czasem dojrzewać?


Zrzut z ekranu, 17 stycznia 2019.
CGI są ubiquitous: bezgraniczne, nieskończone, nieograniczone, wszechobecne.

Idealne

CGI są po prostu idealne na Insta –  dają  się „modelować bez granic”. Niektóre z nich – Noonoouri i Shudu – są czystą propagandą wdzięku. I poniekąd spełniają dawne reżyserskie marzenie o idealnym aktorze – nadmarionecie (Ach ten Craig. Gordon Craig. I jemu podobni.) Albo wizualizują antyczne marzenie o idealnej kobiecie – tworzywie, jak Galatea.

W świecie Instagrama CGI wyróżnia to, że są ze swej istoty wyimaginowane, nierealne, sztuczne. Sztuczne jawnie. Są więc wyjątkowe w świecie blogów i innych mediów społecznościowych nabrzmiałych od „autentyczności” i „naturalności”. CGI są „dziećmi” nieskrywanej fantazji, niekiedy wyraźnie ostentacyjnej. Fantazji o kobietach zawsze takich samych, „idealnie skrojonych”, wielkookich, gładko i lśniącoskórych, wiotko-płynnych, lekko-kocich, delikatno-eterycznych. Najlepszym przykładem jest tutaj Noonoouri albo czarnoskóra Shudu. Shudu Gram.
Źródło
Źródło

Idealne do reklamy i marketingu?

Nic dziwnego, że niektórym z Itgirls powierzono reinterpretację kampanii reklamowych z udziałem profesjonalnych aktorek. Noonoouri niedawno zastąpiła u „Diora” Natalie Portman (Miss Dior od 2011).
Natalie Portman: Miss Dior. Źródło
Słodka, zmysłowa, nadnaturalna, po prostu boska Noonoouri. E-Miss Dior Ultra Rouge. Źródło
Podobno wszystko co piękne bierze się z rozumu i kalkulacji. Ciekawe, co Wy o tym myślicie? Ma to sens? Ma to przyszłość? Marketingową przyszłość?

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.

   










Komentarze

  1. Z przyszłością się nie dyskutuje :) Fałszywe czy nie, ważne że działają! Myślę, że dojdziemy do etapu, w którym reklama będzie zdominowana przez CGI dopasowywane bezpośrednio, dynamicznie pod upodobania konkretnego klienta.
    Pozdrawiam 4brand.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Co to jest haul?

Słyszała(e)ś kiedyś wyrażenie „haul zakupowy”? Nie? To pewnie nie uczestniczysz w życiu zakupowej blogosfery, a zwłaszcza jej wersji wideo, czyli vlogosfery? A może słyszała(e)ś to wyrażenie, co więcej, masz o całym haulowym zjawisku już wyrobione zdanie? Może nie najlepsze? Masz pełne prawo! Podziel się nim, proszę. Będziesz moim pierwszym komentatorem! Haul i content marketing? A w ogóle dlaczego zajmuję się „zakupowym haulem”? Bo ciekawi mnie wszystko, co z marketingiem treści było związane, jest związane i związane być może w niedalekiej lub dalekiej przyszłości. A zakupowy haul jest chyba takim marketingiem, nawet jeśli nieświadomym czy spontanicznym, to znaczy przez nikogo nieopłacanym?    A tak nawiasem mówiąc, denerwują mnie te nazwy marketing treści czy content marketing, których jednak używam z całym dobrodziejstwem i… niedobrodziejstwem. Denerwują mnie, bo przecież chodzi tu nie tyle o marketing treści, ile przez treści i przez ten brak „przez” robi się zamę