Lipiec nastraja mnie lirycznie. Nic na to nie poradzę. Wokół kasandryczne mgły „rozpinane” (choć lepiej powiedzieć „napinane”) przez polityków i ich fanów, chmury narracji naszych, waszych i onych, okruchy wspomnień Lipcowych Umarłych, a mnie wzięło na liryzowanie. Wydaje mi się ono złoto-błękitno-biało-liliowe? Żart to, autoterapia czy coś głębszego? Początek lata, śpiewają lipy, lilie, lawendy. - Hosanna. Szpalery, labirynty, kaskady i stary stróż - tulipanowiec. - Ogród Pendereckiego. Twój dom stoi i Twój ogród oddycha Tobą: stężał Twój oliwnik, co roku pienią się białe juki, co ponoć karolińskie, ametystem czarują rozchodniki. Dosadzam to i owo, dodaję fioletów i rozbielam, na zmianę. Pilnuję Twojego ogrodu - Mamo. Lipcowe wibracje Ps. Publikuję, bo mam straszny bałagan w notatkach i boję się, że gdzieś mi się zawieruszą dowody mojego lipcowego nastroju. Teraz czas na Ciebie. Blogowanie to gra zespołowa. * Zostaw kom...
copywriting, content marketing, pisanie kreatywne