Przejdź do głównej zawartości

Kiełbasa czy klej?


Wiem, wiem, dla większości osób nazwa „klej” wiąże się dziś z frazą „kopiuj i wklej”. I cóż, że sama czynność jest mocno podejrzana? 

Dzisiejsi młodzi nie zaklejają swoich relacji osobistych w kopertach z naklejonym znaczkiem. W ogóle, kto jeszcze wysyła miłość, przyjaźń, przywiązanie w listach? Kto jeszcze myśli o „kleju” jako czymś, co może scalić, ocalić, zjednoczyć? Słownik slangu miejski.pl przekonuje, że właśnie… młodzi. Używają słowa kleić w znaczeniu „robić coś razem” (oprócz rozumieć, kminić, czaić bazę).* 

Dla większości młodych jednak klej, klejenie, sklejanie nie brzmi zbyt dobrze. Wiem coś o tym, bo też tak miałam, też bardziej niż scalanie podobało mi się bycie częścią osobną. Outsiderka, outsider – to brzmiało dumnie. Podobnie jak dzisiaj: aktywista/stka, lider/ka… Poza wszystkim innym te nazwy: stylizują. A stylizacja – jak wiadomo – to  w pewnym wieku (a może zawsze?) rzecz najważniejsza!

Ale, do kleju! Polszczyzna mówi, że można być przyklejonym albo odklejonym, albo rozklejonym.  Mówi też, że może się kleić albo wręcz przeciwnie. Można się też kleić albo kleić durnia (czyli udawać Greka). Można wreszcie być klejem albo mieć klej. Być klejem czy mieć magiczną kropelkę to marzenie tych wszystkich, którzy pragną jednoczyć, scalać, zapobiegać rozpadowi, po prostu „trzymać w kupie”.

Być klejem albo mieć super klej to marzenie każdego polityka przed wyborami. Swoją drogą ciekawe, że mówimy wyborcza kiełbasa, a nie – wyborczy klej? 

*Swoją drogą ciekawe też są „klejopochodne" wyrazy i frazy z tego słownika:

kleić trakcje – trzymać się razem 

Kleisz akcjonariusza? – Kumasz?

Klej pieroga! – Spadaj!  

Klej Zygmunta/ Klej wary! – Zamknij się! 

klejarz – ćpun


Blogowanie to gra zespołowa. 

* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.

***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.



Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi, ...

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zews...

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzn...