Ogórki spęczniały i pożółkły. Nie cieszą już pierwszym zielonym smakiem. W mediach sport i polityka, na przemian albo splecione ze sobą. Szukając czegoś zajmującego, udało mi się trafić na kamyczek do mozaiki: Romans historii i marketingu. Bo oto media rozpisują się o zapachu Juliusza Cezara. Niczym gazeciarze w przedwojennej Warszawie wołają: zapach mocy, zapach imperatora, zapach cezara!
Już słyszę jak prześmiewcy komentują ze złośliwym błyskiem w oku: „Pełnokrwisty!”, „ Z nutą dźgnięcia nożem i podboju!”, „A Ty, Brutalu?”, „Pachnie zdradą!”.
Ale jak to mówią "Psy szczekają, karawana jedzie dalej” i tylko patrzeć jak rychłą jesienią, gdy produkt stanie na półkach, rozlegną się nawoływania: Pachnij jak Juliusz Cezar!, Testuj perfumy Juliusza Cezara! Głównie po włosku, francusku i turecku będą wołać, ale z pewnością nie tylko, nie tylko.
O perfumie per fumum
Cała ta historia z zapachem Juliusza Cezara to jeszcze jedna próba połączenia wykreowanego zapachu z mitologią, literaturą, historią, archeologią. Jest to próba podwojona. Została podjęta na etapie kreacji (przywoływana jest współpraca z archeologami) i jest ta kreacja sprzedawana per fumum ( czyli przez dym) starożytnych historii, opowieści, anegdot, parafraz starożytnej rzymskicj receptury.
Napisałam, że jest jeszcze jedna próba, bo podobnych prób – konstruowania zapachów w oparciu o rekonstrukcję – było już wiele, także jeśli idzie o zapachową schedę po czasach Kleopatry i Juliusza Cezara. A może zwłaszcza jeśli idzie tę dwójkę?
Telinum i reszta
Ta próba różni się od wcześniejszych tym, że jest sprzedawana w otulinie rzymskiego "dziedzictwa zapachowego". To dziedzictwo, w którym miłość starożytnych Rzymian do ulotnego luksusu perfumowania łączy się ze słowem „telinum”. Nierozerwalnie.
Słowo to w czasach Juliusza Cezara oznaczało rzymską maść pachnącą. Jest ono częścią rzymskiego dziedzictwa zapachowego, tak jak słowa „rhodium”, „oud” i „receptury na telinum”, w których pierwotnie były: słodki majeranek, koniczyna, kozieradka, paczulka.
Zastanawiam się czy rozszerzenie receptury telinum o kolejne zioła, owoce, kwiaty, korzenie, żywice nie było zapachową manifestacją podboju ziem, na których się rodziły. Wszak byłoby to w iście rzymskim stylu: podbijamy, włączamy, a zdobyte spektakularnie pokazujemy, niech buduje prestiż i zachwyca.
Dziedzictwo węchowe
Gdy sobie myślę o dziedzictwie węchowym starożytnego Rzymu, to otwierają mi się przed oczami obrazy nie tylko perfumowanych elit, ale i perfumowanych przestrzeni – salonów, sypialni, łaźni, teatrów. Starożytni Rzymianie byli mistrzami wzmacniania doznań przez zapachy: rozkroplone, wznoszące się, roztrzepywane skrzydłami gołębi, spadające niczym deszcz – jak te podczas uczty Nerona. Podobno wydał on cztery miliony sestercji (ktoś przeliczył, że to dzisiejsze 24 miliony euro) na prywatne przyjęcie w swoim Domus Aurea, podczas którego goście zostali posypani deszczem płatków róż nasączonych jego ulubioną esencją.
Gdy to piszę to dziwię się dlaczego dopiero dzisiaj robi się głośno o rzymskim dziedzictwie węchowym, dlaczego dopiero dzisiaj myśli się o nim w kontekście edukacji, muzealnictwa, wystawiennictwa, turystyki ( wycieczki zapachowe, spacery zapachowe), hotelarstwa?
Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu? |
Warto przeczytać:
Komentarze
Prześlij komentarz
Komentujcie, dopisujcie, nadpisujcie :)