Przejdź do głównej zawartości

Lawenda, la, la, la


W moim ogrodzie właśnie dojrzewa lawenda. W PRL-u wszyscy wiedzieli jak pachnie lawenda. A pachniała jak woda kolońska „Lawenda” z Floriny  albo jak mydło Pixin Kwiat Lawendy! Mało kto mógł wtedy jednak głaskać własne lawendy. 

Prawdziwa lawenda jest lawendowa

W Polsce AD 2023 można mieszkać z lawendami na wyciagnięcie ręki. Lawenda przebiła popularnością swoje kuzynki: rozmaryn i miętę. Cała trójka pachnie równie obłędnie, ale część lawend nieźle zimuje w naszym klimacie (w przeciwieństwie do rozmarynu) i wszystkie rozkwitają cudownymi fioletami. 

Różami i bielami też kwitną, ale to już nie to samo. Bo prawdziwa lawenda jest …lawendowa. Jest dokładnie taka jakby ktoś pomieszał ze sobą czerwień i błękit, żar ognia ze spokojem nieba. Nawiasem mówiąc, zupełnie nie pasuje mi do lawendy barwa sina, choć niektórzy od łacińskiej nazwy tej barwy – "livendulo" wywodzą imię ”lawenda”.

Kwiaty lawendy tworzą prawie kulisty pióropusz złożony z fioletowych łodyg-linii, z daleka - fioletowy obłok. I trudno znaleźć kogoś, kto oparłby się urodzie lawendowych chmur unoszących się nad rzędami lawend. Jest w każdym lawendowym polu czysty, ziemno-napowietrzny romantyzm, osobliwa malowniczość. I fotogeniczność, rzecz jasna. 

Mocno romantyczna

Lawenda jest więc sama w sobie romantyczna, jest czysta, delikatna, łagodna i fascynująco tajemnicza, bo taki jest jej kolor. Bo fioletowy we wszystkich swoich odcieniach  to także kolor magii. Jakoś wybitnie pasuje mi do kwitnących pól lawendowych cytat z powieści Terrego Pratchetta:

To był Królewski Kolor, którego wszystkie pomniejsze są jedynie częściowym i niedoskonałym odbiciem: oktaryna, kolor magii. Żywy, jaskrawy, wibrujący, był bezdyskusyjnym odcieniem wyobraźni, ponieważ gdziekolwiek się pojawiał, stanowił znak, że zwykła materia jest zaledwie sługą mocy magicznego umysłu. Był czarem uwidocznionym. Chociaż Rincewind zawsze uważał, że wygląda jak fiolet z domieszką zieleni.  

Terry Pratchett, Kolor magii

Szwajcarski scyzoryk albo 1000 i  jedna cnota

Jakby tego wszystkiego było mało, lawenda jest także użyteczna w wielu przemysłach: zielarskim, perfumeryjnym, gastronomicznym i kreatywnym... Kiedyś ktoś nazwał lawendę szwajcarskim scyzorykiem. Chciałoby się powiedzieć, że jest lawenda prawie jak dziurawiec …Choć przewyższa dziurawiec, bo stosuje się ją jako afrodyzjak. Współcześni Szekspira uważali, że jest w tym  najlepsza.

Chmura znaczeń i kontekstów

W modzie na lawendę pomaga także to, że przyszła ona do nas z gotową chmurą wizerunkową, na którą składają się znaki, metafory, opowieści, cytaty, obrazy….

Bo jest lawenda znakiem Prowansji i w ogóle południowej Europy (niektórzy wolą, kiedy się mówi Śródziemnomorza) w letnim rozkwicie. Bywa nazywana błękitnym śródziemnomorskim złotem.

Osoby ciekawe źródeł jej nazwy, dojdą do antycznego Rzymu – do rzymskich łaźni, do rzymskich sposobów na odkażanie i aromatyzowania zamkniętych przestrzeni, do intuicyjnych pomocników w relaksacji.  O tym, że ta rzymska intuicja nie była banialuką przekonują późniejsze wykorzystania lawendy (ocet czterech, pięciu czy sześciu złodziei!) i dzisiejsza nauka, która dość jednoznacznie wskazuje na  aseptyczne i tonizujące działanie lawendy. 

A więc dojrzewa sobie ta moja lawenda w moim ogrodzie i opowiada mi o occie siedmiu złodziei. Szemrze o królowej Elżbiecie I zakochanej w jej srebrnych liściach i lawendowych kwiatach  i o jej  poddanych, którzy – zdarzało się – bezceremonialnie suszyli bielizną na krzakach lawendy. Opowiada mi moja lawenda też o Casanowie – który pachniał lawendą jak mało kto i ponoć pisał lawendowe listy. 

Mówi wreszcie o królowej Wiktorii –  zadurzonej w lawendach i lawendowościach i w chmurze fioletowych zapachów, znaczących w powietrzu jej niedawną obecność. 

No i mówi jeszcze o takich rzeczach, których nie wypada powtarzać publicznie…

Lawendowy lipiec

Fioletowa magia 


Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku. 











Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc