Przejdź do głównej zawartości

Grudzień, czyli czas na staropolskie klimaty


Już mamy środek grudnia – najbardziej staropolskiego miesiąca w roku. Miesiąca spod znaku: pierników, aniołów,  gwiazd, kolęd i pastorałek.  Miesiąca z  frazą – „A my do Betlejem”. A tak nawiasem mówiąc, całkiem niedawno dowiedziałam się, nazwa tego miasta wywodzi się od Bet Lehem, co dosłownie oznacza  „Dom Chleba”…

Piernikowanie mamy już za sobą, bo przecież zwyczajowo rozpoczęło się  wraz z 25 listopada. Jadwentowanie  jest już na półmetku.  Dzień  Anioła 2017 też już przeżyliśmy.  I z dnia na dzień jest nam coraz  bardziej „Miedźno, pierno, miłowonno”, czyli „Miodowo, ostro/ pieprznie i ziołowo, aromatycznie”.

Miedźno, pierno, miłowonno

Zamiłowanie do indyjskiej miłowonności za sprawą goździków, cynamonu,  imbiru, pieprzu  mamy w narodowych genach.

Podobno nasi praszczurowie nawet „czarna polewkę” przyprawiali  octem, słodkością (!), pieprzem, imbirem , cynamonem, goździkami, sokiem  wiśniowym.  A cynamon sypali suto  wszędzie, choćby do swojej super jajecznicy – na maśle i winie.  Smażonej, nie zmieszanej!

Bawno i inspirująco

Gdy wokół unosi  się chmura miłowonnych zalotów, ciągnie mnie do świata słów, fraz i tekstów staropolskich, słów barwnych, czasami nadzwyczaj plastycznych, czasami zabawnych, czyli po staropolsku – bawnych. A  w niektórych przypadkach tak bardzo zapomnianych, że  daję sobie głowę uciąć (choć po namyśle, jednak tylko paznokieć małego palca stopy! , że mało kto by uwierzy, że nimi mówili nasi polscy pra, pra, praszczurowie.

Dokładnie rok temu przyszła mi do głowy myśl,  że gdybyśmy się z nimi spotkali, to najtrudniej byłoby nam się porozumieć co do …terminów. Bo u nich lato oznaczało rok, miesiąc – księżyc, niedziela – tydzień, grudzień – listopad,  prosień – grudzień, a mieszkanie…ociąganie się.

No i pewnie byłoby trochę trudno odnaleźć się nam w jednym menu,  zważywszy, że  staropolskie żydło (jedziwo, jedzywo, karma)  to  jedzenie, papinka – to przysmak i papinkarz –  to smakosz,   białka –  to białe pieczywo,  biskokt (biszkokt) – to suchar.  A piotruszka  i karolek to po prostu pietruszka i koperek. Ufff…

grudniowe klimaty, staropolskie klimaty, Boże Narodzenie, staropolszczyzna
Staropolskie klimaty

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.


Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc