Przejdź do głównej zawartości

Evergreen content, czyli marzenie twórcy treści



Jak myślicie, co może śnić się nocą i na jawie człowiekowi zajętemu tworzeniem treści? Ich wirusowość? Pewnie tak, zwłaszcza młodemu optymiście, który nie podejrzewa nawet, że popularność może mieć także czarne oblicze. Tymczasem można się wyróżnić negatywnie i  to na wielką skalę. Czarny auto-PR to przedmiot niejednego sennego koszmaru bardziej doświadczonych (lub tylko bardziej pesymistycznych) artystów i wyrobników klawiatur, długopisów, piór i tych wszystkich cudownych e-narzędzi, przy pomocy których da się dzisiaj tworzyć i rozsiewać treści. Ale dajmy spokój koszmarom, któż śni koszmary pod letnim niebem? 

Co prawda był taki jeden, co Szekspir się nazywał i mówił, że letnią nocą nie musi się śnić przyjemnie (zob. Sen nocy letniej), ale generalnie zieloną wiosną, dojrzałym latem i złotą jesienią autorzy śnią o długiej aktualności wczoraj stworzonych i dzisiaj tworzonych treści. 

Stworzyć treści długo aktualne (nie mam odwagi powiedzieć – „uniwersalne”) to marzenie każdego autora, niezależnie od tworzywa i nośnika, którymi się posługuje. Nawet tego autora, który funkcjonuje w Sieci, nawet tego (a może przede wszystkim tego?), który tworzy czysto użytkowe treści – marketingowe czy pozycjonujące stronę WWW albo bloga. W content marketingu na spółkę z specjalistami od SEO wymyślono nawet specjalną nazwę dla takich treści – evergreen content, czyli wiecznie zielony. Hmm.., dla ludzi spoza branży nie brzmi ta nazwa najtrafniej, bo wiecznie zielony kojarzy się raczej z wiecznie niedojrzałym, niegotowym do spożycia niż z ciągle aktualnym...  W polszczyźnie frazy „wiecznie zielony” używa się dla lekceważącego wyrażenia niedojrzałości, niedoświadczenia, naiwności, infantylności, surowości i niekompetencji. Oj przydałaby się jakaś „transkreacja” tego „evergreen contentu”. Ma ktoś, jakiś pomysł? 

Czy dzisiaj, w świecie nieustannych przepływów słów, fraz, idei i tekstów, jest jeszcze możliwy evergreen content? Ponieważ jeszcze ciągle aktualne są moje przemyślnie na ten temat z 9 lipca – podsyłam linka: http://www.info-office.pl/info-magazyn/evergreen-content-czyli-wiecznie-aktualny.html z nieustanną prośbą o komentarze. 

A na finał naszego dzisiejszego spotkania – autorska chmurka słów opływających termin „evergreen content”. 

Evergreen content w chmurze słów.

Teraz czas na Ciebie.
Blogowanie to gra zespołowa. 
* Zostaw komentarz. Dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
** Jeśli Ci się podobało, prześlij ten wpis dalej. Sprawisz, że moja praca przyda się kolejnym osobom.
***Polub  Content i Marketing  na Facebooku.

Komentarze

Najpopularniejsze

Chwytliwe hasła

A jednak rymy w komunikacji wszelkiej maści są nieśmiertelne . Wczoraj wieczorową porą weszłam na Facebooka, a tu balet …rymów: „Pani Beato! Niestety, ten rząd obalą kobiety! Albo: „już to media podchwyciły, jakby całe życie z anarchią na piersiach łaziły”. Albo: „głośno wszędzie, czarno wszędzie, co to będzie, co to będzie!” Nawet niektóre hasztagi wyświetlające się na mojej facebookowej ściance ubrały się w rymy: #latowKato, #macchiatowkato. #nakawcewwawce. Może byłabym przeoczyła ten e-taniec rymów, gdyby nie to, że od pewnego czasu jestem wyczulona na rymowanie. Zwłaszcza w sloganach promocyjnych i reklamowych. I wbrew temu, co się sądzi „na mieście” rymy wcale nie wyszły z copywriterskiej mody. Mimo, że niektórych drażnią w sposób absolutny. Rymy robią niezłą robotę Rymy od zawsze bawiły, odróżniały, wyróżniały, wbijały w pamięć nazwy firm (i ich adresy), nazwy marek, produktów . O czym pisałam między innymi tutaj i tutaj . Rymy służyły także wyśmienicie czarnemu PR-owi,

Czekolada: kultowe hasła reklamowe

Jean  A. Brillat-Savarin o czekoladzie Czekoladę uwielbiał na pewno Król August III. Podobno codziennie wstawał o 3 nad ranem, wypijał filiżankę nieprzyzwoicie intensywnej czekolady i siadał za biurkiem. Sam z siebie, a raczej ze swojej królewskiej mądrości, nieprzyjemności królewskich obowiązków otwierał  czekoladową przyjemnością. A Brillat-Savarin, autor słynnej Fizjologii smaku (1825),  pisał:” […] gdy myślenie przychodzi mi z trudem i przygniata jakaś niewiadoma siła, do wielkiej filiżanki czekolady dodaję ziarnko ambry wielkości bobu, utłuczone z cukrem i zawsze pomaga mi to doskonale. Dzięki temu środkowi wzmacniającemu życie staje się łatwiejsze, myśl lżejsza i nie grozi mi bezsenność, nieunikniona po filiżance kawy na wodzie, którą wypijałbym w tej samej intencji” . I pewnie niekłamany był  ten jeden z jego 9 żali nad biednymi przodkami, którym nie dane było próbować smaków Anno Domini 1825: „ Bogacze Rzymu, którzy wyciskaliście pieniądze zewsząd, gdzie stanęła

Dobre rymy, na dobry humor i dobry apetyt

Jesień. Szaro. Buro. Tu i ówdzie leje. A za mną chodzą rymowane wiersze związane z małą i wielką kuchnią: na dobry dzień, na dobry apetyt, na dobry PR, na dobry marketing. Wiem, wiem, że niektórzy organicznie nie znoszą rymów. Ale skoro uprawia się je od lat, w promocji i marketingu również, to musi w nich być siła . Tyle  rymujących ludzi – a w tym duch zbiorowy (ach, te przysłowia!*), poeci i pisarze, tekściarze albo rymarze (twórców tekstów piosenek mam na myśli), kwalifikowani i samozwańczy copywriterzy – nie może się przecież mylić… Gastrorymy , małe i duże, są rozsiane gęsto w dorosłej i dziecięcej literaturze pięknej, popularnej, kulinarnej (to oczywista oczywistość), w starych i nowych anonsach prasowych, w namingu: nazwach potraw, a nawet restauracji. Przykłady? Proszę bardzo – dla miłośników obcych nazw – Good Honest Food (Dobre, uczciwe, jedzenie) albo  Poco Loco ( Zwariowany/Zbzikowany/Szalony Kawałek albo takie samo Coś Niecoś ). A dla miłośników polszczyzny-swojszc